Battlefleet Gothic: Armada – Warhammer 40 000 w skali makro

Lubicie Warhammera 40 00? Jasne, że lubicie. Większość z nas, nerdów, lubi. Bo jak tu nie pokochać uniwersum, gdzie średniowieczna mentalność, inkwizycja i zabobony spotykają się z ciężkimi bolterami, pancerzami wspomaganymi i lotami międzygwiezdnymi? Gry osadzone w realiach WH40K zwykle skupiają się na konflikcie w skali mikro. A co powiecie na kosmiczną rozwałkę w skali makro? Oto Battlefleet Gothic: Armada – gdzie stoczycie bitwy wielokilometrowymi statkami kosmicznymi.

Warhammer ma teraz prawdziwie złote czasy jeśli chodzi o rynek gier komputerowych. Total War: Warhammer, Mordheim: City of the damned, Space Hulk czy wreszcie bohater dzisiejszej recenzji czyli Battlefleet Gothic: Armada. To co charakterystyczne dla obu światów spod znaku bojowego młota, to połączenie klasycznych elementów danego gatunku (fantasy i s-f) z dość ciężkim, mrocznym klimatem… poprzetykanym elementami humorystycznymi zwykle generowanymi przez Orków. Omawiana gra to pierwsze, przynajmniej z mi znanych, podejście do tematu walki w przestrzeni kosmicznej, właśnie w uniwersum Warhammera. Jak wyszło?

 

Trochę ogólników

Przyznam, że na tę grę czekałem niczym kultyści Nurgle’a na mutację. Czyli dość mocno 🙂 Swoją kopię kupiłem jeszcze w przedpremierze, co skutkuje tym iż każdy wychodzący do niej DLC ląduje w mojej bibliotece Steam. Miłe. Zwłaszcza, że o grze przypomniałem sobie właśnie z okazji wydania kolejnego dodatku, który uzupełniał dostępne już rasy o kolejną: Dominium Tau.

 

battlefleet-gothic-empire-fleet

W Battlefleet Gothic: Armada stoczymy walkę w kosmosie używając do tego okrętów, których długość bywa liczona w kilometrach.

 

Ale zanim o dodatkach, najpierw nieco o samej grze. Za jej powstaniem stoi studio Tindalons odpowiedzialne m.in. za mało znanego RTSa Etherium oraz kosmiczną grę MOBA o nazwie Stellar Impact gdzie gra się… tak, statkami kosmicznymi. Wróćmy jednak do samego Battlefleet Gothic: Armada. Gra nie zwróciłaby pewnie większej uwagi, gdyby nie licencja Games Workshop na Battlefleet Gothic właśnie. Jest to bitewniak, w którym rozgrywamy wielkie, kosmiczne bitwy między siłami obecnymi w uniwersum Warhammera 40 000. Battlefleet Gothic: Armada jest dość wiernym przeniesieniem swojego analogowego pierwowzoru na platformę Windows-PC.

Czy w to zagram, czyli wymagania

Dobrze, że autorzy nie próbowali tworzyć własnego silnika i całość postanowili oprzeć na Unreal Engine 4. W efekcie otrzymaliśmy grę o ładnej grafice i całkiem rozsądnych wymaganiach. Do gry nie jest potrzebny potwór za wiele tysięcy złotych. Jako wymagania rekomendowane podano zestaw Core i7 trzeciej generacji, 8 GB RAM i układ graficzny z minimum 2 GB pamięci graficznej, klasy GTX 760 lub R9 270X. Na dzisiejsze czasy jest to zestaw raczej niezbyt wygórowany, a komputer spełniający takie wymogi można śmiało złożyć za około 1900 zł. Niewiele.

 

y700

Battlefleet Gothic: Armada testowałem na moim prywatnym laptopie Lenovo Y700-15 z grafiką GeForce GTX 960M o pamięci graficznej 4 GB. Śmigało.

 

Jako minimum podano Core i5 drugiej generacji (czyli antyk, przypominam, że aktualnie mamy już generację szóstą, a siódma właściwie też już istnieje, chociaż na chwilę obecną mało kto ma ją w komputerze), 4 GB RAM (są smartfony, które mają więcej) oraz dysponującą 1 GB pamięci graficznej kartę klasy GTX 560 lub Radeon HD 6850. Zawiało historią 🙂

(…) otrzymaliśmy grę o ładnej grafice i całkiem rozsądnych wymaganiach. Do gry nie jest potrzebny potwór za wiele tysięcy złotych.

Podsumowując: nawet jeśli masz komputer kupiony kilka lat temu (ale z myślą o grach, do tego kupiony rozsądnie, a nie w markecie) to Battlefleet Gothic: Armada będzie u ciebie hulać aż miło.

 

 

 

 

 

Rozgrywka, czyli jak kopać dupsko w przestrzeni kosmicznej

Gra zupełnie nie wstydzi się swojego bitewniakowego rodowodu. Jego ślady znajdziemy na każdym niemal kroku. Dla jednych: bezsensowne zagranie komplikujące wiele aspektów rozgrywki. Dla innych fajne nawiązanie do bitewniaka, ciekawe podejście do rozgrywki nadające Battlefleet Gothic: Armada indywidualnego charakteru.

 

tactical-view

Nie tylko siatka zdradza bitewniakowy charakter. Zwróćcie uwagę na podświetlenie okrętów. Wygląda nieco jak podstawki z bitewniaka, prawda?

 

Tryby gry w Battlefleet Gothic: Armada są dość przemyślane, a samych scenariuszy rozgrywki jest całkiem sporo. Dzięki temu tytuł ten nie nudzi się zbyt szybko.  W grze mamy dostępny tryb fabularny w postaci kampanii, rozgrywkę typu skirmish oraz multiplayer. Ta pierwsza jest niestety dostępna wyłącznie dla Imperial Navy. Szkoda. Myślę, że nie tylko ja chciałbym spróbować trybu fabularnego po stronie Chaosu lub Orków. Skirmish wygląda już nieco inaczej, bo chociaż kolejnych rozgrywek nie łączy żadna fabuła, to rozwijamy swoją flotę zdobywając doświadczenie z każdą kolejną rozgrywką. Odblokowuje to nie tylko nowe okręty, ale też zdolności załogi i upgrade’y wyposażenia. Multiplayer działa dokładnie tak jak skirmish, przy czym różnica sprowadza się do przeciwnika. Ten żywy jest zwykle znacznie trudniejszy do pokonania.

 

Tryby gry w Battlefleet Gothic: Armada są dość przemyślane, a samych scenariuszy rozgrywki jest całkiem sporo. Dzięki temu gra nie nudzi się zbyt szybko. 

Kampania skupiona jest wokół historii obrony sektora Gothic przed jedną z Czarnych Krucjat, a więc wielkiego najazdu sił Chasu. Tym razem przewodzi im potężny lider: Abadonn. Nie oznacza to jednak, że częstujemy się rakietami wyłącznie z kultystami Mrocznych Potęg. Na naszej drodze staną też zielonoskórzy piraci i eldarscy korsarze. Te właśnie gry otrzymujemy w podstawce, a każdą z nich możemy zagrać w skirmish oraz multi. Dwie kolejne, a więc Space Marines oraz Dominium Tau otrzymujemy wraz z dodatkami. Misje w kampanii są zróżnicowane. Od eskort konwojów po zdobywanie stacji kosmicznych.

 

gothic-sector-map

W kampanii naszym zadaniem jest uratowanie sektora Gothic przed najazdem floty Chaosu. Oczywiście orkowi i eldarscy piraci nie ułatwiają zadania.

 

Przed każdą rozgrywką należy wybrać spośród dostępnych okrętów te, które będą najlepiej do misji dopasowane. I tu, uwaga. Nie jest tak, że was wypasiony pancernik będzie zawsze najlepszym rozwiązaniem, bo ma świetne opancerzenie, niesamowitą siłę ogania i generalnie urywa dupsko. Do misji pościgowych może okazać się zbyt ślamazarny i zanim zdoła dopaść np. wrogi konwój, ten zdoła mu wysłać pocztówkę z sąsiedniego sektora. Flotę na każdą misję należy wybierać z rozwagą.

Do wyboru mamy sporo okrętów, chociaż na samym początku paleta dostępnych jednostek jest dość ograniczona. Wraz z postępami uzyskujemy dostęp do kolejnych, coraz bardziej potężnych maszyn. Nie należy jednak zaniedbywać rozwoju tych z niższej półki, gdyż te kosztują mniej punktów.

 

Wypasiony pancernik (…) do misji pościgowych może okazać się zbyt ślamazarny i zanim zdoła dopaść np. wrogi konwój, ten zdoła mu wysłać pocztówkę z sąsiedniego sektora. Flotę na każdą misję należy wybierać z rozwagą. 

Punktów? Owszem. Bo przy każdej misji, w każdym z trybów gry, mamy do dyspozycji ograniczoną pulę punktów, którą możemy wydać na uczestniczące w bitwie okręty. To oczywiście rozwiązanie żywcem wyjęte z bitewniaka. Sprawdza się ono znakomicie, bo floty, nasza i przeciwnika, są zróżnicowane, ale zawsze odpowiadające sobie punktowo. Sprawia to, że dysponują, przynajmniej teoretycznie, zbliżonym potencjałem.

 

 

Następnie rozmieszczamy naszą flotyllę w określonym scenariuszem fragmencie mapy i rozpoczynamy grę. Mapa posiada charakterystyczną siatkę, jawnie podkreślającą bitewniakowy rodowód gry. Jednocześnie, co może być dla wielu wadą, okręty poruszają się wyłącznie w dwóch wymiarach. Zatem nie regulujemy „wysokości” lotu (chociaż w przestrzeni kosmicznej trudno jest mówić o wysokości, z braku lepszego terminu posłużę się jednak właśnie tym). Latamy „płasko”. Wydawać by się mogło, że to rozwiązanie zbyt proste, prawda? Nic z tych rzeczy. Naprawdę: jest co robić i gdyby nie aktywna pauza, gra byłaby po prostu nie do opanowania jako RTS. Stąd jej mobilny odpowiednik Battlefleet Gothic: Leviathan, został zaprojektowany jako strategia turowa.

Okręty, które kontrolujemy to wielokilometrowe bestie, ale i drobne jednostki eskorty. Nie należy lekceważyć tych drugich, bo chociaż mają zwykle mało HPków i pancerz biedny niczym kongijski rolnik, to często dysponują całkiem solidnym uzbrojeniem, które potrafi nieźle zaskoczyć. Przykładowo: część z nich wyposażana jest w lance (które strzelają wprawdzie bardzo rzadko, ale mocno i celnie) lub torpedy, które potrafią zadać naprawdę poważne obrażenia nawet ciężkim statkom wroga.

 

Strony konfliktu, czyli klasyka Warhammera 40 000… i klasyka procesu wydawniczego, czyli DLC

Kim zagramy w Battlefleet Gothic: Armada? Jak już wspomniałem, kampania dostępna jest wyłącznie dla Imperial Navy. W pozostałych trybach gry mamy do czynienia ze znacznie szerszą paletą. Każdą ze stron konfliktu gra się wyraźnie inaczej, a podobieństwa i różnice są jasno wyjaśnione na etapie tworzenia dowódców konkretnych stron.

 

sides-of-conflict

Wady i zalety każdej ze stron konfliktu są jasno przedstawione. Warto spróbować gry każdą z ras. Ja np. nie spodziewałbym się, że podejdą mi raczej licze ale szybkie statki Dominium Tau.

 

empire-fleet

Okręty Floty Imperialnej to potężnie opancerzone jednostki. Lepiej nie podlatywać blisko. Zabójcze na krótki zasięg.

Imperial Navy stawia na potężne opancerzenie, walkę na bliskim dystansie oraz spore możliwości odnawiania tarcz. Ich statki jednakże nie są szczególnie mobilne, a w starciach abordażowych sprawdzają się najwyżej przeciętnie. Preferują też walkę burta-w-burtę, gdyż właśnie po bokach mają najsilniejsze (najczęściej) wyposażenie bojowe.

 

 

 

 

 

 

 

 

chaos-shipyard

Chaos sprawdza się świetnie w walce typu hit&run przeciwko Imperium. Ale z Eldarami czy Tau, musi przyjąć zupełnie inną taktykę.

Chaos, ikoniczny przeciwnik Imperium, stawia na okręty wyraźnie szybsze, chociaż przeciętnie zwrotne. Ich siłą są rewelacyjne baterie dziobowe, zwykle składające się z tzw. lanc czyli potężnych dział o bardzo dalekim zasięgu. Celowanie nimi wymaga nieco wprawy, ale jest niezwykle satysfakcjonujące gdy już uda się trafić. Opancerzenie statków Chaosu nie jest słabe, ale wyraźnie ustępuje Imperial Navy.

 

 

 

 

 

 

 

 

orc-shipyard-1

Orkowe okręty nie być ładne. Orkowe okręty być twarde. Nie tak jak te świedzonce, błyszczondze stateczki ludziów.

Orkowie, jak zawsze humorystyczny element świata Warhammera, to przeciwnik, który stawia na rozwiązanie proste i niezbyt finezyjne. Ich statki są to prawdziwy cud. W sensie: cud, że w ogóle działają. Pozbijane ze złomu konstrukcje cechują się jednak olbrzymią wytrzymałością, wzmacnianym dziobem, oraz dobrym przyspieszeniem. Tam, gdzie dla innych ras znajduje się kontrolowalny przycisk dopalaczy, tam u Orków znajdziemy „big red button”. Raz przyciśnięty, będzie dawał znacznego kopa silnikom aż do wyczerpania energii. Należy więc używać go rozsądnie. Po orkowemu. Do taranowania wroga. Smashin’ and bashin’ little hummies.

 

 Każdą ze stron konfliktu gra się wyraźnie inaczej, a podobieństwa i różnice są jasno wyjaśnione na etapie tworzenia dowódców konkretnych stron. 

 

eldars ship battlefleet gothic

Okręty eldarskich korsarzy nie są może szczególnie trwałe, ale ściganie się z nimi po prostu nie ma sensu

Flota Eldarów, to zupełnie inna bajka. Kosmiczne elfy stawiają bowiem na szybkość, manewrowność, flotę bombowców i myśliwców oraz walkę na dystans. Grając nimi wszelkie sztuczki typu bomby i miny także są wskazane. Co ciekawe, im bardziej rozpędzony jest okręt Eldarów, tym mniejsze obrażenia otrzymuje od trafień, rośnie bowiem jego odpowiednik tarcz. Mówiąc krótko: do walki na bliskim dystansie Eldarzy nadają się niczym Pudzian do baletu.

Te cztery strony konfliktu to jednak nie koniec. Mamy dostępnych jeszcze Space Marines oraz Dominium Tau. Zanim jednak wcielimy się w ulubione przez wielu zbrojne puszki Imperatora, lub wspomożemy dobrą zmia… Większe Dobro, będziemy musieli, zgodnie ze współczesnymi standardami wydawniczymi, dokupić DLC. Niby z dość niewiele, ale szkoda, że te rasy nie znajdują się w podstawce. OK, Tau, jeszcze bym zrozumiał, jako dołączanych później. Ale Space Marines? Na nie-pocieszenie dodam, że zostało jeszcze kilka ras do obsadzenia. Mroczni Eldarzy, Tyranidzi i Nekroni prędzej czy później otrzymają zapewne swoje DLC.

Typowy dla wielu obecnych produkcji drenaż portfeli drażni mnie niezmiernie. I chociaż ja sam w tym przypadku nie cierpię, gdyż DLC do tej produkcji otrzymuję za darmo, to jednak samo postępowanie wydawcy wkurza. Brak Space Marines w podstawowej wersji gry to coś jak brak Chaosu w podstawce Total War: Warhammer. Tak samo źle. Wróćmy jednak do grywalnych ras.

tau-favours

Okręty Tau są niesamowicie skuteczne na większy dystans. Wygląd może i nieciekawy, ale gra się nimi bardzo przyjemnie

Dominium Tau ma pewne podobieństwa do floty Eldarów, ale posiada normalne tarcze. To co ją wyróżnia, to rewelacyjne lotnictwo (tak, w każdej ze stron konfliktu możemy wyposażyć niektóre ze statków w dodatkowe eskadry lotnictwa pokładowego czyniąc z naszych okrętów coś na kształt lotniskowców). Grywających w dowolne gry gdzie Tau już się pojawiali, nie zdziwi zapewne, że preferują oni walkę na duże odległości. Przyznam, że gra nimi jest po prostu przyjemna, gdyż zmusza do kombinowania, ucieczek, stawiania na mobilność. Jednocześnie nie jesteśmy takimi chrupkami jak Eldarzy.

 

Brak Space Marines w podstawowej wersji gry to coś jak brak Chaosu w podstawce Total War: Warhammer.

 

space-marine-shipyardSpace Marines to taka zmodyfikowana flota Imperial Navy. Nie mają co ścigać się z Eldarami, tau czy Chaosem. W akcjach abordażowych jednakże są w stanie spuścić epicki łomot właściwie każdemu, a w walce burta-w-burtę ustępują chyba tylko swoim sojusznikom z Floty Imperialnej. Ich morale także przebija właściwie wszystkich przeciwników, co sprawia, że bunt na pokładzie jest właściwie niemożliwy. Nie muszę chyba dodawać, że u Orków właściwie w każdej rozgrywce mamy do czynienia z buntami, prawda?

Podsumowując: każda ze stron konfliktu ma swoje mocne i słabe strony. Ważne jest, że nie działają na siebie wzajemnie na zasadzie papier-kamień-nożyce i każdą z dostępnych flot można pokonać dowolnego z przeciwników. Trzeba tylko znać jego i swoje mocne i silne strony.

 

Ekspienie w kosmosie czyli rozwój floty w Battlefleet Gothic Armada

Rozwój floty w grze oparty jest o punkty doświadczenia, tutaj nazwane punktami renomy. Mniejsza o nazewnictwo. Kupujemy za nie kolejne ulepszenia załogi ale i samych okrętów. Początkowo można się wręcz pogubić w mnogości dostępnych opcji. Po opanowaniu zasad rozwoju floty szybko jednak uczymy się budowy konfiguracji dopasowanych pod nasz styl gry.

 

victory-battlefleet

Po zakończeniu misji otrzymujemy punkty, które możemy przeznaczyć na rozwój floty. Co ważne, punkty otrzymujemy także za przegrane bitwy.

 

Każda z sekcji załogi odpowiada za inne możliwości okrętu. Żeby było śmieszniej, nie wszystkie funkcje są identyczne u każdej z ras. W ten sposób możemy skonfigurować okręty na wiele sposobów, a dwa statki tej samej klasy mogą okazać się zupełnie różne w rozgrywce.

 

tau-shipyard-crew

Rozwijanie umiejętności załogi ma niebagatelny wpływ na skuteczność okrętów

 

Rozwój trwa jednak dość długo i w efekcie musimy rozważnie dokonywać decyzji przy wydawaniu punktów. Zwłaszcza, że próba przekonfigurowania także oznacza wydatek. Rozwój wygląda identycznie w każdym z trybów gry.

 

Technikalia, czyli czy ten kosmos ładny?

Ładny. Chociaż niestety płaski jak blat stołu. Takiego do gry w bitewniaka dla przykładu. Gra oferuje ładną grafikę, a wybuchy i efekty świetlne wyglądają naprawdę dobrze. Trochę gorzej jest z widocznością niektórych obiektów, i takie np. asteroidy czy inne kosmiczne śmieci potrafią być mało widoczne.

 

bfg-armada-empire-vs-chaos

Możliwości okrętów rosną wraz z rozwojem. Zyskujemy np. dodatkowe zdolności, których sprawne użycie, to klucz do zwycięstwa

 

Testowałem grę w maksymalnych ustawieniach obrazu, w rozdzielczości FullHD. Do testów posłużył mi mój prywatny Lenovo IdeaPad Y700-15, a więc laptop wyposażony w procesor Core i5 szóstej generacji, 8 GB pamięci RAM i grafikę GeForce GTX 960M 4GB. Całość chodziła w pełni płynnie, a najniższy zanotowany poziom FPS to 42. Średnio około 60. Czyli płynnie. No chyba, że należycie do tych osób, co pod wpływem marketingu niektórych firm, a wbrew budowie ludzkiego oka, twierdzą, że widzą różnicę między 40, 60 i 100 FPS 🙂

 

tau-fight

Lasery wyglądają świetnie, a wybuchy robią spore wrażenie, zwłaszcza w połączeniu z dobrymi głośnikami lub słuchawkami

Same okręty wyglądają świetnie. Gdy przybliżymy widok możemy dostrzec detale w postaci licznych szybów, dział, iluminatorów czy dekoracji. Lub macek, w przypadku Chaosu. Inna sprawa, że zwykle gramy na sporym oddaleniu, by opanować wszystko co dzieje się na planszy.

Planszy! Widzicie? Nadal nie mogę pozbyć się wrażenia, że bliżej niż do typowego RTSa tej grze bliżej jest do bitewniakowego oryginału. Przyznam, że nigdy nie grałem w figurkową wersję Battlefleet, więc trudno ocenić mi zbieżność zasad, ale bitewniakowy rodowód wychodzi tu niemal wszędzie.

 

Dźwięk w kosmicznej próżni….

Warstwa audio z pewnością zasługuje na dobrą ocenę. Muzyka skomponowana jest w pasujący do klimatu gry sposób, wybuchy i inne efekty brzmią dobrze, szczególnie jeśli przybliżymy widok do ich źródła. Polecam sprawdzić to na mającym eksplodować, dopiero co zniszczonym ciężkim krążowniku. Bardzo konkretne boom.

 

battlefleet-gothic-armada-orc-skirmish

Odzywki orków są zdecydowanie najzabawniejszym elementem gry. Nic nowego w świecie Warhammera 40 000.

 

Głosy komunikatów dobrano także właściwie. Jak zawsze Orkowie wygrywają wszystko, a klasyki typu „Green is best” czy „Orcs, orcs, orcs, orcs” pojawiają się tu często i gęsto. Eldarzy są wyniośli niczym niepozbawienie kija w pewnej części ciała arystokraci, a Chaos jest… cóż, sobą. Mroczny i złowieszczy, miejscami do granic groteski. Poniżej macie przykład charakterystycznych odzywek Orków 🙂

 

 

Nerd factor czyli jaki fun miałem z gry

Są gry do których można się przyczepić w konkretnych punktach i są takie, gdzie po prostu coś, bliżej nieuchwytne coś, decyduje o tym, że tytuły te nie trzymają nas na dłużej. W przypadku Battlefleet Gothic: Armada mamy do czynienia właśnie z owym „czymś”. Mimo iż niewiele mogę zarzucić kosmicznej rozwałce spod znaku Młotka 40, to jednak ta gra nie przykuła mnie do komputera bardziej niż wiele, wydawać by się mogło, słabszych produkcji. Gdyby ktoś jednak zapytał mnie dlaczego, miałbym pewnie trudność z odpowiedzią.

 

battlefleet-gothic-armada-firefight

 

Battlefleet Gothic: Armada to dobra gra, ale fun z gry daje średni z plusem. Bo jednak zyskuje przy bliższym poznaniu, zamiast tracić mimo iż współczynik przyciągania ma taki sobie. Być może misje mogłyby być bardziej zróżnicowane? Trudno mi to jednoznacznie ocenić. Prawdopodobnie za mało wkręciłem się w multi. Powiem wam jednakże, że podobnie mam z mega popularnym przecież Overwatchem. Niby wszystko super, gra naprawdę dobra, ale dużo gorzej ocenianie World of Warships trzyma mnie wyraźnie dłużej.

 

Podsumowanie

Battlefleet Gothic: Armada ma z pewnością wiele zalet. Dla fanów Warhammera 40 000 jest to z pewnością pozycja wskazana, jeśli nie obowiązkowa. Bardzo przypomina swój bitewniakowy pierwowzór, co może być zarówno wadą, jak i zaletą.

Wizualnie jest bardzo ok, a UI gry jest przemyślane i nie odstrasza. Wymagania sprzętowe są dość niskie, w efekcie pogramy w Battlefleet Gothic: Armada nawet na nieco słabszych, lub leciwych maszynach.

Dla fanów Warhammera 40 000 jest to z pewnością pozycja wskazana, jeśli nie obowiązkowa.

I mimo, że gra nie przykuła mnie do fotela na grube tygodnie, to muszę ocenić ją bardzo pozytywnie. Głównie za to, że jest po prostu dopracowana. Nie ma większych, wyraźnych wad… poza ograniczeniem ras dostępnych w podstawce oraz kampanią wyłącznie dla jednej z nich.

Czy polecam? To nie jest gra idealna, ale mimo to szczerze polecam. Szczególnie skirmish (do wypróbowania sił) oraz multi. W tym drugim możecie natknąć się na moją flotę która z zapałem propaguje Większe Dobro. Laserami.

 

 

ocena plusy minusy
ocena-75

 

+ Warhammer 40 000

+ Ładna grafika i efekty

+ Przemyślana rozgrywka

+ Zróżnicowane strony konfliktu

+ Rozsądne wymagania sprzętowe

+ Muzyka i dźwięk

+ Mnogość opcji (dla tych co lubią)

– Brak „przyciągania” (ocena subiektywna)

– Polityka wydawcy – czyli Space Marines tylko w DLC

– Mnogość opcji (dla tych co nie lubią)