Vernee Thor E – recenzja chińskiego telefonu z pojemną baterią

Bolączką wielu współczesnych smartfonów jest krótki czas pracy na baterii. W specyfikacjach telefonów z Państwa Śordka widzimy często potężne wartości jeśli chodzi o pojemność akumulatora. Czy rzeczywiście mniej znane, chińskie marki znalazły metodę na długą pracę z dala od gniazdka? Sprawdzamy na przykładzie Vernee Thor E – smartfona z baterią o pojemności 5020 mAh.

Zakupy w sklepach internetowych takich jak Gearbest czy Aliexpress stały się w Polsce dość popularne. Nic dziwnego. Sprzęt jest tam dostępny znacznie taniej niż w Polsce, a w dobie globalizacji sprowadzenie urządzenia z Azji nie stanowi problemu. Sprawdziłem już kilka telefonów z Chin: DooGee X5 Max Pro oraz Umi Max. Po roku przerwy na łamach NerdHub sprawdzam kolejny, chiński smartfon: Vernee Thor E.

Specyfikacja oraz pomysł na telefon stojący za Vernee Thor E

Specyfikacja smartfonu Vernee Thor E może nie robi porażającego wrażenia, gdyby nie dwa elementy: wspomniana już wyżej pojemność baterii oraz cena. Ośmiordzeniowa jednostka Media-Tek nie jest zbyt szybka, a 3 GB RAM dziś nie jest dziś niczym niezwykłym. Ale bateria 5020 mAh przy cenie około 400 zł to już naprawdę osiągnięcie.

Ekran
5″, 2,5D, 1280×720 pikseli
Procesor
Media-Tek MT6753
RAM 3GB RAM,
System
Android 7.0 Nougat,
Pamięć wewnętrzna
16GB pamięci wewnętrznej,
Aparat główny
aparat 8 Mpix (interpolacja do 13 MPix) f/2.5
Aparat przedni kamerka 5 Mpix,
Łączność LTE, 800/1800/2100/2600MHz
Wi-Fi 802.11 b/g/n
Bluetooth,
Karty pamięci
slot kart microSD do 128GB, współdzielony w jednym slotem nanoSim
Gniazdo USB port microUSB,
Bateria
akumulator o pojemności 5020 mAh,
Dodatkowe
czytnik linii papilarnych,
Masa 170 gramów

 

Tym samym widzimy smartfon o specyfikacji dość przeciętnej, z budżetowym, chociaż ośmiordzeniowym procesorem obsługującym instrukcje 64-bitowe, 3 GB RAM oraz względnie świeżym Androidem i bardzo pojemną baterią. Widać wyraźnie jaki cel przyświecał twórcom tego modelu: ma działać długo bez ładowania, wydajność ma znaczenie drugorzędne.

Pierwsze wrażenie – czyli jak zbudowany jest Vernee Thor E

Do chińskich urządzeń przylgnęło wiele złych stereotypów. Jeden z nich związany jest z jakością wykonania. Vernee Thor E nie ma się czego wstydzić pod tym względem. Obudowa jest, owszem, z tworzywa sztucznego, ale nie są to jakieś kiepskie, tanie plastiki, a całkiem solidne, sztywne tworzywo, które wprawdzie odrobinę zbiera odciski palców, ale którego wytrzymałości trudno coś zarzucić.

Przód urządzenia to w zdecydowanej większości ekran, co oczywiście nie jest niczym zaskakującym w przypadku współczesnych smartfonów. Nie jest to jeden z tych wyświetlaczy, które są obecnie w modzie. Wiecie, bezramkowych, zaokrąglonych itd. Tu mamy prosty, 5-calowy ekran. Pod nim znajdują się trzy przyciski dotykowe, z których tylko jeden jest oznaczony na stałe charakterystycznym kółkiem znanym z interfejsu Androida. Dwa pozostałe to jedynie kropki, a w samym telefonie możemy sobie dopasować, która za co będzie odpowiadała: cofanie czy wywoływania menadżera uruchomionych aplikacji. Nad ekranem zaś znajdują się głośnik, obiektyw selfie-aparatu i dioda powiadomień.

Tył telefonu na pierwszy rzut oka może wydać się dość dziwny. Z jednej strony mamy niby-metalową pokrywę główną, która wygląda całkiem nieźle. Z drugiej raczej brzydki plastikowy panel z miejscem na lampę błyskową i obiektyw aparatu. Pod nim znajduje się czytnik linii papilarnych. Gniazda to oczywiście micro USB na dolnej krawędzi, i złącze słuchawkowe na górnej.

Wydajność, czyli Vernee Thor E w ogniu benchmarków

Telefony takie jak Vernee Thor E nie służą z całą pewnością do bicia rekordów wydajności. Kosztujący nieznacznie powyżej 100 dolarów telefon raczej demonem prędkości nie będzie, a równanie go do LG V30, Samsunga Galaxy S8 czy innego iPhone’a X nie ma zwyczajnie sensu. I chociaż wyniki w benchmarkach nie zachwycają, to jedno trzeba temu „chińczykowi” oddać: działa bardzo płynnie.

W popularnym AnTuTu wynik nieco ponad 38 tysięcy punktów stawia Thora E w gronie wydajnościowych średniaków. Jeśli macie telefon z tego segmentu, jak np. Motorolę Moto G5S czy Umi Max to osiągacie zbliżone wyniki. Jednocześnie smartfon z „państwa środka” wyraźnie góruje wynikami nad MyPhonem Prime 2.

 

PCMark, aplikacja znana głównie z testowania komputerów osobistych, także nie jest szczególnie łaskawy dla telefonu Vernee Thor E. Ponownie uzyskujemy bardzo przeciętne wyniki, chociaż nie mamy tu do czynienia z typowym dla niektórych chińskich telefonów problemu powolnej pamięci wewnętrznej.

Wynik w Geekbench procesora Media-Tek MT6753, czyli ośmiordzeniowej jednostki składającej się z rdzeni Cotrex-A53 taktowanych 1,3 GHz, też nie zachwyca. Z drugiej jednak strony w zadaniach wielowątkowych sprawdza się on całkiem przyzwoicie. Kuleje natomiast wydajność jednowątkowa. Układ graficzny Mali T720 też nie należy do najszybszych.

Co do wydajności w grach to tu trzeba nadmienić, że nie jest to telefon stworzony do cyfrowej rozrywki. Hearthstone’a, World of Tanks czy Asphalt 8 odpalicie jednak bez problemu, a tytuły te będą działały zaskakująco płynnie. Jak to możliwe? Powodem jest ekran, którego niska rozdzielczość stawia niewielkie wymagania układowi graficznemu. Stąd, przy niskim wyniku w 3D Mark, Vernee Thor E z wieloma grami poradzi sobie znakomicie.

Łączność, czyli jak się dzwoni z Vernee Thor E?

Jakość połączeń telefonicznych w chińskich smartfonach bywa bardzo różna. Czasem jest bardzo dobrze, czasem dość kiepsko. W przypadku Vernee Thor E jest nieźle, chociaż przyznaję, że wykonałem na nim ledwie dwie rozmowy kontrolne. Już taki urok smartfonów: mimo iż są telefonami, mało kiedy z nich dzwonimy.

WiFi ma bardzo dobry zasięg, lepszy niż w przypadku Umi Max, DooGee X5 Max Pro. Ustępuje jednak mojemu prywatnemu laptopowi (Dell Inspiron 5378).

Multimedia w Vernee Thor E

Telefonu takiego jak Vernee Thor E zwykle używają osoby, dla których może wydajność w grach nie jest istotna, ale już funkcje takie jak aparat czy odtwarzanie muzyki i filmów już tak. Chińskie telefony nie słyną jednak z wysokiej jakości wykonywanych fotografii. Jak jest w przypadku testowanego smartfonu?

Tak sobie. Nie jest to z pewnością mistrz fotografii, ale jak na telefon za 100 dolarów jest całkiem nieźle. Aparat jest bardzo zbliżony do tego, co możemy zaobserwować w innych smartfonach z tej półki np. w testowanym już kiedyś na NerdHub Umi Max. Zdjęcia testowe możecie zobaczyć poniżej. To te same ujęcia, ale wykonywane z włączonym i wyłączonym HDR. Widać różnicę?

Przedni aparat robi dość słabe zdjęcia. Podobnie jak w przypadku głównej kamery, tak i tu mamy do czynienia z poważnymi problemami przy niewielkim oświetleniu sceny. Wracając jednak do głównego aparatu: zdjęcia potrafią być dość szczegółowe, ale wymagają naprawdę dobrego światła. Kiedy jest ciemno obrywamy paskudnymi szumami.

Zdjęcie zrobione za dnia, w słońcu. Ze szczegółowością nie jest źle, jakość fotografii jest akceptowalna.

Jeśli zaś chodzi o dźwięk oferowany przez głośnik Vernee Thor E to przyznaję, słyszałem lepsze. W tym względzie lepiej wypada Umi Max i Motorola Moto G5S, smartfony z podobnej półki cenowej (odrobinę od testowanego Vernee droższe). Jakość dźwięku uzyskiwanego po podłączeniu słuchawek jest dobra, chociaż melomani z pewnością wysłyszą wiele niedogodności. Dla mnie, człowieka o raczej przeciętnym słuchu: jest OK.

Bateria – główny powód by mieć ten smartfon

Ten telefon ma jednakże asa w rękawie. Baterię. Pojemność 5020 mAh to niemal dwa razy więcej niż w znacznej części popularnych smartfonów. Jak przekłada się to na pracę na baterii?

3 dni pracy na baterii to wynik w pełni osiągalny, nawet przy dość intensywnym (acz bez gier) korzystaniu z telefonu. Jeśli mocno obniżymy jasność ekranu, co oczywiście w realiach polskiej jesieni i zimy (lub tego połączenia, które mamy od kilku lat) jest zupełnie nieprzeszkadzające, uzyskamy bonus w postaci kolejnego dnia. Jednocześnie test on-screen-time – czyli stale włączonego ekranu na maksymalnej jasności skutkował wyłączeniem się Thora E po 11 godzinach i 32 minutach.

Podsumowanie – czy warto kupić Vernee Thor E?

Na pytanie zawarte poniżej odpowiedziałbym twierdząco i z pełnym przekonaniem w przypadku, jeśli szukamy smartfona niedrogiego, zamkniętego w solidnej obudowie i ze świetną baterią. Telefon ten mogę natomiast odradzić wszystkim, którzy szukają dobrego aparatu.

Jednocześnie muszę przyznać iż model ten niestety wysypał mi się w trakcie testów. Urządzenie restartowało się samoczynnie i nie zawsze chciało się uruchomić ponownie. Mimo to nie skreślałbym tego telefonu. Dlaczego?

Bo wyciąganie wniosków na temat awaryjności jakiegoś urządzenia po kontakcie z jedną sztuką jest chyba jednym z najczęściej popełnianych przez użytkowników błędów. Smutna prawda, ale Sieć jest pełna opinii typu „nie kupuj produktu X, to straszne gówno, miałem i mi się popsuło”. A, że nie znalazłem na formach internetowych podobnych problemów z tym modelem pozostaje mi uznać, że miałem dostęp do felernej sztuki. Mimo to odnotowuję ten fakt.

Gdyby jednak ten przykry szczegół pominąć (a wierzę, że rzeczywiście był dość jednostkowym przypadkiem), to Vernee Thor E muszę ocenić naprawdę nieźle, szczególnie w kontekście ceny. Jak na tani smartfon ma przyzwoitą wydajność, dobrą jakość wykonania oraz rewelacyjna baterię. Zdjęcia robi słabe, ale czy za 100$ można oczekiwać więcej?