DreamMachines SL1080-17PL12 – test gamingowego potwora

Istnieją komputery, których budowa, możliwości, wydajność oraz cena, to więcej niż użytkownik może potrzebować. To potężne, technologiczne dema, ukazujące możliwości współczesnego hardware-IT. DreamMachines SLI1080-17PL12 jest takim właśnie komputerem.

Zapraszam do przeczytania recenzji laptopa DreamMachines SLI1080-17PL12. Poza niniejszą recenzją warto zobaczyć także film poświęcony temu komputerowi na kanale NerdHub.pl

Laptop mocniejszy niż desktop?

Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno, bo mniej więcej 7-8 lat temu byłem zdania, że laptop do gier, to koncepcja o ograniczonym poziomie zdrowego rozsądku. Nie było, i nadal nie ma bowiem wątpliwości, że wydajne podzespoły należy schłodzić, a im one mocniejsze, tym chłodzenie musi być bardziej wypasione. W laptopie nie bardzo jest miejsce na kilogram miedzianych radiatorów, prawda? Świat jednak zmienił się od tego czasu i nie mam tu na myśli galopujących nacjonalizmów i kolejnych kryzysów, powrotu zimnej wojny czy tego typu radości. Nie, mam na myśli rozwój technologiczny, który oprócz tego, że w wydajność, poszedł w energooszczędność. Dzięki temu udało się zapanować także nad ilością wydzielanego przez elektronikę ciepła, a co za tym idzie, coraz wydajniejsze komponenty udaje się zmieścić w laptopach.

Jednak nawet i one mają swoje granice. Dzisiejsze mobilne komputery gamingowe, głównie budowane w oparciu o tandem Core i7 + GeForce GTX, zwykle dość szybko robią się ciepłe, a ich przebiegi na baterii ustępują laptopom biurowym nawet kilkukrotnie. Wydajność jest, owszem, duża. Ale na ogół mniejsza niż w przypadku maszyn stacjonarnych.

A co by się stało, gdyby zbudować laptopa w oparciu o desktopowy procesor i dwie, high-endowe karty graficzne? Takie pytanie zadał sobie zapewne ktoś w tajwańskiej firmie Clevo. I pewnie był to ktoś ważny, skoro jego myśl zrealizowano. Choć brzmi nieco ekscentryczne. Efektem tego jest kadłubek, na bazie którego powstał laptop DreamMachines SLI1080-17PL12. Za tą przydługą nazwą czai się monstrum, potwór z dwoma GTX’ami 1080 i desktopowym i7. I taka właśnie bestia była u mnie przez około dwa tygodnie.

Obudowa, wyposażenie, porty

Gdy tylko zobaczyłem jak kurier ugina się pod przesyłką, wiedziałem, że lekko nie będzie 😉 W kartonie razem z samym, ważącym 5,5 kg laptopem znajdziemy dodatkowo dwa zasilacze (każdy prawie 1,3 kg) odrobinę papierowej propagandy i dość lakonicznych instrukcji. Razem, bagatela, prawie 8,5 kg. Mobilność, tak? 🙂

DreamMachines SLI1080-17PL12 to maszyna, która ma pełne prawo być ciężką i nieporęczną. To komputer klasy DTR (nie wiem dlaczego zaprzestano używania tego skrótu) czyli desktop-replacement – laptop zastępujący stacjonarkę. I to nie byle jaką stacjonarkę!

Potężna obudowa SLI1080-17PL12 musi zmieścić chłodzenie dla podzespołów, których w laptopach po prostu nie znajdujemy. Desktopowy procesor i dwa GTX 1080? This is madness

Sama obudowa jest wykonana z kilku rodzajów tworzyw sztucznych. Wierzchnia część jest gładka w dotyku, ale nie zbiera odcisków palców. Wnętrze komputera także wykonano z tworzywa sztucznego, jednakże tutaj mamy do czynienia z nieco bardziej matową powierzchnią. Sztywność konstrukcji jest bardzo dobra, przy czym do poczucia solidności dokłada się tu jeszcze olbrzymia masa komputera.

Pokrywa ekranu nie chybocze się, zawiasy spełniają swoją funkcję bardzo dobrze. Zamknięty laptop prezentuje się dość spokojnie jak na maszynę gamingową. Na klapie nie ma, poza dwoma otworami z podświetleniem i logosem producenta, szczególnie barwnych i agresywnych motywów. Do tego całość utrzymana jest w jednolitej, czarnej stylistyce, bez połysków, modnych czerwonych wstawek i innych elementów, które zwykle mają nadawać gamingowy charakter.

Gniazda w SLI1080 – czyli jak należy rozmieszcza porty by było wygodnie

Wyposażenie w gniazda jest więcej niż dobre. Przy takich gabarytach jednakże łatwo jest zmieścić dużo portów. Trudniej ułożyć je natomiast w jakiś sensowny sposób. I jeśli o ten element chodzi, DreamMachines SLI1080-17PL12 wypada rewelacyjnie. Dlaczego? Zastanówmy się nad tym jak właściwie będzie używany taki laptop. Stacjonarnie, prawda? Tej bestii nikt nosił nie będzie, a jeśli nawet to niezbyt często. Niemal na pewno będzie do niego podłączony zewnętrzny ekran. Jeden, może więcej. Z całą pewnością także mysz. Przy złączu zasilania też za często grzebać nie będziemy. Ktoś rozsądny przeniósł więc zarówno gniazdo zasilania, pojedynczy port USB 3.0, jak i HDMI na tylną krawędź, znajdując dla nich miejsce pomiędzy potężnymi wylotami powietrza.

Z lewej strony umieszczono aż cztery gniazda audio, trzy porty USB 3.0 oraz dwa gniazda kart sieciowych. Co? Nie, to nie błąd. Ten laptop posiada dwie karty sieciowe. I to nie jakieś tam karty sieciowe, a dwie gigabitowe konstrukcje Qualcomm Killer E2400. Karty te są o tyle ciekawe, że pakietom danych z gier komputerowych nadają wyższy priorytet niż pozostałym. Pingi rzeczywiście są odrobinę niższe, ale tu dużo zależy także od jakości samego łącza.

Z prawej strony znajdziemy gniazdo blokady Kensington, dwa miniDisplayPort, dwa USB 3.1 typu C, czytnik kart SD/MMC oraz jeden port USB 3.0. Nie ma napędu optycznego? Nie. I w sumie to nie wiem po co miałby się tam znaleźć. Zmniejszyłby liczbę gniazd i pewnie zabrał miejsce wewnątrz na drugi dysk 2,5″.

Moim zdaniem rozmieszczenie gniazd jest tu bliskie wzorcowego. Może jedynie portom USB na lewej krawędzi brakuje nieco dystansu. Nie, że są nadęte. Po prostu mogłyby być dalej od siebie 🙂

Podsumowując: obudowa jest solidna, a rozmieszczenie portów więcej niż dobre. W tej konkurencji jedynie zastosowanie tworzyw sztucznych, uważanych za mniej prestiżowe niż modne, szczotkowane aluminium, obniża finalną ocenę o pół punktu. Designu nie oceniam, bo to kwestia indywidualna. Mnie akurat, w przypadku DreamMachines SLI1080-17PL12 nie urzeka.

Klawiatura, touchpad i głośniki w DreamMachines SLI1080-17PL12

Laptop gamingowy, a takim przecież jest DM SLI1080, powinien poza duża wydajnością oferować wygodną klawiaturę oraz solidne głośniki. Touchpadem raczej nikt przejmować się nie będzie 😉

Klawiatura w SLI1080 to podświetlana konstrukcja o klasycznym układzie, bez udziwnień czy usprawnień. Kolorami podświetlania zarządzamy tu dość łatwo, za pomocą dodatkowego oprogramowania. Całość dzielona jest na trzy sektory, z czego każdy może być iluminowany inną barwą. Osobiście nie przepadam za takim totalnym disco, ale jak ktoś lubi: droga wolna.

DreamMachines nie stosuje przy tym oprogramowania własnego, a to przygotowane przez Clevo. Moim zdaniem ma to dobre, jak i złe strony. Dobra jest taka, że soft został gruntownie przetestowany przez użytkowników i producentów na całym świecie. Minus jest taki, że istotny, całkiem prestiżowo, własny branding jest tu po prostu pominięty.

Same klawisze wciskają się natomiast bardzo dobrze. Mają miękki finisz, więc pisanie nie boli, a i przy graniu zmęczenie palców nie następuje szczególnie szybko. Gamingowy charakter klawiatury ma podkreślać specjalne wyróżnienie klawiszy WASD.

Touchpad jest dość precyzyjny, ale jego klawisze mają nieco zbyt twardy charakter. Każdy klik jest trochę jakby plastikowy, ale… kto by się przejmował touchpadem w gamingówce?

Głośniki – te są ważne, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z laptopem, który potrafi solidnie zaszumieć chłodzeniem. A SLI1080, jak się zaraz przekonacie, potrafi. Zestaw grający tutaj to dwa głośniki główne oraz, zamieszczony od spodu, głośnik niskotonowy.

Brzmienie głośników 2+1 jest bardzo dobre: czyste, z wyraźnie słyszalnymi, chociaż niezbyt intensywnymi basami. Nie możemy jednak oczekiwać, że laptopowy subwoofer nagłośni salę koncertową.

Jeśli nie planujecie organizować imprezy w naprawdę dużym pomieszczeniu, to możecie być pewni, że tym głośnikom nie powinno zabraknąć mocy, by przekrzyczeć otoczenie.

Podzespoły, czyli co siedzi w DreamMachines SLI1080-17PL12?

Przyznaję, że gdy pierwszy raz zobaczyłem specyfikację tego komputera moje nerdowskie serduszko przyspieszyło. No bo jak tu nie cieszyć się na samą myśl o testowaniu jednego z najmocniejszych laptopów gamingowych na świecie?

Procesor

W środku znajdziemy bowiem bardzo wydajny CPU Intela, przy czym nie jest to popularny w laptopach gamingowych Core i7-6700HQ, a desktopowy Core i7-6700K. Nazwa niby podobna, oba CPU są czterordzeniowe, ale różnice są. Podstawowa rzuca się w oczy natychmiast: częstotliwości. 6700HQ to mocna jednostka laptopowa. Osiąga więc częstotliwość 2,6 GHz i 3,5 GHz w trybie Turbo. Ale przy 6700K parametry te wyglądają mizernie. Znajdujący się w SLI1080-17PL12 CPU Intela pracuje bowiem z częstotliwością 4 GHz i aż 4,2 GHz w trybie Turbo. Dodatkowo mamy tu odblokowany mnożnik, co pozwala na całkiem solidny overcloking. Kolejna różnica, tym razem na korzyść 6700HQ to współczynnik TDP, a więc świadczący o tym ile ciepła wydziela dana jednostka. Tutaj różnica 35W (6700HQ) i aż 91W (6700K) jest znacząca, ale nie ma oczywiście wpływu na wydajność. Pokazuje jedynie dlaczego ów CPU nie bywa montowany w laptopach. Do tego mamy jeszcze różnicę w pamięci cache (6 MB vs 8 MB). W efekcie 6700K jest, bez overclokowania, szybszy o około 30% od swojego mobilnego kuzyna.

Pamięć RAM

Pracę procesora wspomaga tu 16 GB pamięci DDR4. Jednakże sam laptop jest w stanie przyjąć jej aż 64 GB, dzięki czterem slotom SoDimm.

Dyski twarde

Dodatkowo mamy tu potężny podsystem nośników danych. Dwa gniazda M.2 z pełną obsługą NVMe, oraz kolejne dwie kieszenie na bardziej typowe nośniki w postaci dysków 2,5″ to więcej niż można oczekiwać od większości laptopów. Dyski można spiąć przy tym w RAID, co pozwoli jeszcze zmultiplikować ich wydajność lub zapewnić większe bezpieczeństwo danych. Gracze raczej wybiorą pierwszą opcję.

Karta graficzna Karty graficzne

Gwoździem programu są tu jednak karty graficzne. Dwie. Już sama obecność technologii SLI w laptopie jest zjawiskiem dość niezwykłym, ale jeśli dodamy do tego iż to dwa GTXy 1080 to zaczyna się robić więcej niż ciekawie. Każda z kart dysponuje aż 8 GB pamięci graficznej. Tak, razem mamy aż 16 GB pamięci VRAM!

To wszystko brzmi jak bajka, prawda? Ktoś pewnie powie, że jak bajka o piekarniku. Otóż niekoniecznie.

Chłodzenie, czyli czy dwa GTX 1080 upieką laptopa?

Tak mocne podzespoły muszą budzić, i budzą, pewne obawy. Oczywiście związane z chłodzeniem. O ile w komputerze stacjonarnym jest to do zniesienia, to tutaj taka specyfikacja wydaje się być ryzykowna. A przynajmniej do czasu gdy nie przyjrzymy się dokładniej systemowi chłodzenia w SLI1080-17PL12.

Mamy tu bowiem aż trzy wentylatory, a potężne wyloty powietrza zapewniają o tym, że nie będziemy tu mieli do czynienia z efektem „zatkania” się chłodzenia komputera.

To może wydawać się dziwne, ale DreamMachines SLI1080-17PL12 wcale nie jest komputerem mocno gorącym, a przynajmniej nie tak, jak moglibyśmy się spodziewać biorąc pod uwagę zainstalowane w nim podzespoły.  Pod obciążeniem temperatura obydw GPU wahała się między 90, a 92 °C. CPU natomiast, dręczony godzinnym stress-testem w Intel XTU osiągnął maksymalnie 94°C. Jednocześnie dzielnie trzymał się cały czas częstotliwości 4 GHz.

Wyniki nie takie straszne, prawda? Wiele laptopów gamingowych, znacznie przy tym słabszych od DreamMachines SLI1080-17PL12, osiąga podobne wyniki temperatur.

Warto jednak zaznaczyć, że testowana maszyna nie należy do szczególnie cichych. To potwór, a jak wiemy z filmów i książek, potwory zwykle umieją warczeć. SLI1080-17PL12 także. Gdy wszystkie trzy wentylatory wejdą na wysokie obroty musimy spodziewać się hałasu na poziomie ponad 53 dB. Porównanie z suszarką jest jak najbardziej na miejscu. Ale taka jest cena za oszałamiającą wydajność.

Ekran, czyli czy DreamMachines SLI1080 nadaje się dla grafika?

Ekran w DreamMachines to siedemnastocalowy IPS o rozdzielczości FullHD. I tu można by właściwie powiedzieć, że to taki standard, że każdy laptop gamingowy z wyższej półki posiada ekran IPS. Owszem. Ale nie każdy jest wyposażony w G-Sync. I nie każdy może poszczycić się odwzorowaniem barw na poziomie ponad 95% sRGB.

Odwzorowanie barw na podobnym poziomie znajdziemy także w laptopach ze średniej i wysokiej półki MSI czy Asusa. To czym wyróżnia się ekran DreamMachines SLI1080 to obecność G-Sync. Działania samej technologii nie będę tu tłumaczył, ale pokrótce: zapobiega ona charakterystycznemu „rwaniu się” klatek podczas gry.

Matowy panel IPS dysponuje niezłymi kątami widzenia, ale od razu muszę powiedzieć, że widywałem ekrany o szerszych kątach. Miałem bezpośrednie porównanie z ekranem Lenovo Y700-15, którego używam prywatnie. Ekran tego taniego komputera oczywiście ustępuje panelowi SLI1080 we wszystkim, poza szerokością kątów widzenia właśnie.

Wydajność laptopa z dwoma GeForce GTX 1080 i desktopowym CPU – przyczajony wypas, ukryte marzenie

W tej kategorii właściwie powinny wystarczyć jedynie dwie rzeczy. Słowo WOW i gołe wyniki. Napiszę jednak odrobinę więcej, by uzupełnić tym samym wiedzę podaną w recenzji video.

Wydajność procesora i wydajność ogólna

Intel Core i7-6700K to mocna, czterordzeniowa jednostka. Narzędzie do testowania wydajności CPU – Cinebench R15 – nie pozostawia wątpliwości, że ten procesor da sobie radę nawet z bardzo wymagającymi zadaniami.

Wydajność CPU ma także duży wpływ na wynik w PCMark8 Home Benchmark. I jak widać, wpływ z pewnością pozytywny. Test Home symuluje normalne, codzienne użytkowanie, a więc przeglądanie sieci, wideokonferencje, oglądanie video oraz proste gry.

Kolejne testy w PCMark8 także okazują się deklasować większość dotychczas testowanych tym programem maszyn. Przypominam: to przecież „tylko” laptop.

Także wynik w PassMark jest bardzo wysoki. Nic dziwnego. Przy tej konfiguracji byłoby dziwne gdyby okazał się inny. PassMark dobrze symuluje ogólną wydajność komputera w zastosowaniach zarówno prostych, jak i złożonych. Widać, że SLI1080 radzi sobie tutaj więcej niż dobrze.

Wydajność w grach

Gry to naturalne środowisko monstrualnego SLI1080-17PL12. Ponieważ laptop ten dysponuje matrycą o rozdzielczości FullHD, postanowiłem odrobinę poszerzyć procedurę testową. Do zwykłych testów gier dodałem jeszcze testy w rozdzielczości 4K. Inaczej DreamMachines SLI1080 nie miałby wyzwania.

3DMark Time Spy

Ten popularny benchmark jest, niestety, dość daleki od pełnej wiarygodności. Niemniej jednak to popularne narzędzie potrafi pokazać na co stać komputer w zastosowania gamingowych.

Ponad 10,5 tysiąca punktów! A teraz sprawdźcie ile wydusi wasz komputer 🙂

DreamMachines SLI1080 vs Battlefield 1

W zderzeniu z sieciowym shooterem studia Dice większość laptopów odpada natychmiast, jako że najsłabszą kartą by odpalić tę grę w FHD na niskich ustawieniach,  jest wcale nie taki słaby GTX 960M. W przypadku wyposażonego w dwa GTX 1080 DreamMachines SLI1080 oczywiście ustawiamy wszystko na maksa.

I, jak widać, płynność jest idealna, a wydajności starczyłoby jeszcze dla drugiego komputera. Osobiście chciałbym mieć na co dzień taką liczbę FPSów, choćby w niskich ustawieniach, jak w najgłębszych dropach na SLI1080 w ustawieniach ultra.

DreamMachines SLI1080 vs Overwatch

FPS Blizzarda to tytuł niezbyt wymagający, ale z racji jego rosnącej popularności jako e-sportu warto przytoczyć go tutaj. Oczywiście w teście bierzemy pod uwagę wyłącznie ustawienia maksymalne.

I co? I oczywiście SLI1080 pozamiatał. Maksymalnie uzyskałem nawet ponad 300 klatek! Szaleństwo.

DreamMachines SLI1080 vs Heroes of the Storm

Kolejna gra Blizzarda. Odrobinę starsza, ale nie mniej wymagająca. MOBA w której walczymy postaciami z różnych dotychczas wydanych gier kalifornijskiego studia nie ma może olbrzymich wymagań, ale dość łatwo odnieść się do nich posiadaczowi przeciętnego peceta.

W maksymalnych ustawieniach i rozdzielczości FHD udało się wydusić ponad 200 klatek na sekundę. Zacny wynik.

DreamMachines SLI1080 vs Wiedźmin 3

Tytuł, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Wiecie więc, że rodzimy „wiesiek” potrafi pokonać niemal każdy komputer. W sumie, to Wiedźmin trudni się zabijaniem potworów. Czy pokona DreamMachines SLI1080-17PL12? Ustawiamy więc wszystko na maks, łącznie z niesławnym nVidia Hairworks i…

Średnio uzyskujemy ponad 100 klatek na sekundę. Tym razem to potwór zabił Wiedźmina.

Wydajność w grach w rozdzielczości 4k

Jak widać z powyższych wyników, gry w rozdzielczości 1920 x 1080 nie stanowią dla DreamMachines SLI1080 najmniejszego wyzwania. Większość z nas chciałaby mieć takie wyniki maksymalne, jak najniższe dropy w przypadku tego monstrum. Czas więc sprawdzić wydajność SLI1080 w prawdziwej jeździe bez trzymanki: rozdzielczości 4K.

Battlefield 1 ustawienia Ultra, rozdzielczość 4K

Shooter w realiach I Wojny Światowej to gra wymagająca. Na tyle wymagająca, że na moim prywatnym Lenovo Y700-15 odpalam ją w niskich ustawieniach, by móc cieszyć się płynną rozgrywką. Więcej oznacza niestety znaczący spadek płynności, a przecież w Y700 siedzi GTX 960M, czyli grafika, która swoje potrafi. Dlatego też samo już ustawianie rozdzielczości 4K, z zachowaniem efektów na ultra brzmi jak wydajnościowy knock-out dla właściwie każdego komputera.

Otóż nie każdego. Średnio prawie 50 klatek to może nie jest płynność w ujęciu serwera BF1, ale tak naprawdę różnica jest tak marginalna, że można tak śmiało grać. Serio. Na DreamMachines SLI1080-17PL12 można pograć w BF1 w 4K i ustawieniach ultra. Kosmos.

Wiedźmin 3 w rozdzielczości 4K

Wiedźmin 3 jest już może nie najnowszym tytułem, ale nadal jest, całkiem zasłużenie, uwielbiany przez graczy. Dużo mniej lubiany jest natomiast przez nasze karty graficzne, bo to tytuł sporo od tychże wymagający. A w 4K? Mało co jest w stanie uciągnąć Wieśka przy takiej rozdzielczości. A SLI1080? Pewnie już znacie odpowiedź…

Oczywiście. DreamMachines SLI1080-17PL12 rozprawia się z Wiedźminem także w 4K. Tym razem wynik pojedynku Wiedźmin : Potwór na korzyść potwora.

Overwatch w 4K czyli optymalizacja i kosmiczne wyniki

Zarówno BF1, jak i Wiedźmin 3 to gry pięknie wykonane i grywalne. Jednak o optymalizacji można powiedzieć w ich przypadku już nieco mniej dobrego. Inaczej jest z Overwatch. Tytuł Blizzarda może nie wygląda aż tak efektownie, ale dzięki kreskówkowej grafice zestarzeje się dopiero gdy Wiesiek i BF1 będą już na zasłużonej emeryturze. Jak w rozdzielczości 4K poradził sobie SLI1080 z cukierkowym shooterem?

Zaskoczeni? Chyba nie. Ale wynik robi wrażenie gdy przypomnimy sobie o jakich ustawieniach obrazu mowa. Średnio ponad 200 FPS! Na maksymalnych ustawieniach, w 4K!

Mało? No to podkręcamy!

Laptopy zwykle nie lubią overclockingu. Trudno się dziwić, skoro wiele z nich ma problemy z chłodzeniem. Jednakże te omijają SLI1080 szerokim łukiem. Do tego producent wręcz zachęca do podkręcania oferując modyfikowany BIOS Prema.

Co to oznacza w praktyce? Nie mamy tu tak ubogiego BIOSu jak w przypadku większości maszyn mobilnych. Ten przypomina raczej to co znajdziemy w stacjonarkach budowanych w oparciu o high-endowe płyty główne.

Poza tym możemy modyfikować napięcia, zarówno na CPU, jak i GPU. Dla wytrawnych overclockerów to miód na serce.

Ja postanowiłem nie ryzykować zanadto i ograniczyłem się do delikatnego OC. O wynikach, jakie udało się uzyskać z małą pomocą Intel XTU i aplikacji do podkręcania grafiki przeczytacie w osobnym artykule.

Sekcja humorystyczna, czyli mobilność

DreamMachines SLI1080-17PL12 nie jest szczególnie mobilny. Właściwie to jest po prostu stacjonarny. Dlaczego? Parę razy musiałem go przenieść, wraz z zasilaczami. W przypadku pierwszym miałem blisko, jakieś 600-700 m. I wyobraźcie sobie, że tę wycieczkę mogłem poczuć pod jej koniec. Drugi wypad z tym monstrum oznaczał dotarcie na drugi koniec Poznania, gdzie koleżanka użyczyła mi swojego ekranu 4K. Nie ryzykowałem. Pojechałem taksówką.

5,5 kg samego laptopa. Do tego prawie 3 kg zasilaczy. Przejściówki i kartonu nie ważyłem, ale trzeba kalkulować, że całość miała pewnie z 9,5 kg. To masa czterech zwykłych laptopów 15,6″!

Bateria także nie powala. Mimo iż jest to pojemny moduł (89 Wh) to nie utrzymuje on potwora zbyt długo w działaniu. Nic dziwnego, skoro ta bestia pobiera naprawdę sporo prądu. Oglądając film na Netflix, z nieco zmniejszoną jasnością ekranu byłem w stanie obejrzeć dwa odcinki Helix i kawałek trzeciego. Czyli nieco ponad 2h. Jeśli mocno zmniejszymy jasność ekranu, wyłączymy G-Sync, wymusimy tryb oszczędny, to „zwyczajnego” przeglądania Sieci będziemy mieli tu około 3h.

To z całą pewnością nie jest mocno mobilny laptop. Właściwie to laptop stacjonarny. Noszenie go jest mozolne, a czas pracy na baterii wymaga sporych zabiegów by osiągnąć dolną granicę normalności. Do użytkowania mobilnego: nie polecam.

Podsumowanie, czyli dla kogo potwór?

DreamMachines SLI1080 to z założenia laptop gamingowy. Czy tylko? Moim zdaniem nie, a nawet jako główne zastosowanie dla niego wskazałbym rzeczy inne niż gry. Dlaczego? Test wydajności jasno pokazał, że gry nie stanowią dla tego potwora wyzwania. Nadwyżka wydajności jest więcej niż widoczna. Można oczywiście pokusić się o granie w 4K, ale niewielu użytkowników to zrobi.

Więcej osób natomiast może zainteresować wydajność SLI 1080, jednak pod zupełnie innym kątem niż gaming: zadania profesjonalne. Ludzie tworzący grafikę 3D, zaawansowane projekty w różnych odmianach CAD czy graficy pracujący na olbrzymich plikach mogą docenić zalety tej bestii.

Dla graczy natomiast DreamMachines SLI1080 17PL12 to laptop, który jest raczej prezentacją współczesnych możliwości technicznych niż maszyną, która zdobędzie sobie jakąś popularność. To cudowne, technologiczne demo, pozwalające nacieszyć się niesamowitą wydajnością dwóch kart GTX 1080. Do tego overclocking, matryca z G-Sync i odpalanie Battlefield 1 w 4k. Czy jest więc doskonale?

Nie. Laptop ten ma raczej mało apetyczny design, żre tyle prądu co lodówka, a na baterii pracuje zwyczajnie krótko. Poza tym waży 5,5 kg i do pełnego rozwinięcia skrzydeł potrzebuje dwóch zasilaczy. Czy wspominałem, że nie mieści się w żadnym, normalnym plecaku na laptopa?

Ale tak naprawdę: jakie to ma znaczenie? Ktoś, kto zdecyduje się wydać 17 tysięcy na to monstrum, w zamian otrzyma dobrze wykonany, niesamowicie wydajny sprzęt, który dla laika będzie tylko duży i drogi, dla hipstera będzie „brzydki i zupełnie nie Apple”, a dla nerda będzie po prostu mokrym snem. No bo kto by nie chciał mieć takiego monstrum na biurku? Zamiast stacjonarki.