Do gier służą nie tylko konsole i komputery stacjonarne. Laptopy dla graczy to coraz częstszy wybór. Kiedyś rzecz nie do pomyślenia, dziś właściwie norma – laptopy do grania. Poznajcie ich historię.
Laptop powstał jako narzędzie pracy. Ale komputery stacjonarne także, a przecież błyskawicznie zaczęły być wykorzystywane także do rozrywki. W przypadku maszyn przenośnych problemem była jednak sama formuła urządzenia: lżejszego, mniejszego, bardziej poręcznego, a tym samym mieszczącego wewnątrz mniejsze układy chłodzące – rzecz niezbędną przy silnych podzespołach. A te od zawsze były do grania niezbędne. I chociaż świat szedł do przodu, gry konsekwentnie były jednym z motorów napędowych rozwoju domowego peceta. Laptop musiał zaczekać nieco na swoją kolej.
Wszystko zależne od procesora… do czasu
Przez dłuższy czas rozróżnienie na komputery nadające się do gier i te, które cyfrowej rozrywce nie podołają, sprowadzało się właściwie do procesora. Wczesne karty graficzne komputerów PC, a zatem i laptopów miały znacznie mniejszy wpływ na wydajność w grach, a znaczącą część obliczeń brał na siebie procesor. Wiązało się to przede wszystkim z tym iż przez cały czas operowano wyłącznie na grafice płaskiej.
By nie wdawać się zbyt głęboko w historię kart graficznych (na to też przyjdzie czas), to dopiero wraz z premierą Matroxa Millenium w 1997 roku można było mówić o kartach graficznych do grafiki 3D. Następne dwa lata to okres zaciętej rywalizacji między NVIDIĄ oraz 3DFX. Jednak prawdziwy przełom nastąpił latem 1999 roku. Wówczas zobaczyliśmy pierwszego GeForce’a NVIDII i świat gier przestał być na zawsze taki jak wcześniej. Nowa karta posiadała bowiem T&L Engine, procesor geometrii. Był on odpowiedzialny za obliczenia geometryczne wykonywane dotąd przez procesor główny. W nieco ponad pół roku później powstał pierwsza ATI Radeon, także korzystająca z procesora T&L. Tak zaczęła się rywalizacja, która toczy się do dziś.
Grafika w laptopie, laptop do grafiki
Późniejsza historia układów graficznych jest oczywiście ciekawa, ale to właśnie na przełomie wieków powinniśmy szukać protoplastów komputerów dla mobilnych graczy. Szukać, bowiem trudno dziś określić jednoznacznie, który laptop zasługiwałby w pełni na miano gamingowego. Wówczas sprawa nie była tak prosta jak dziś.
Myślę, że najbliżej tytułu „dziadka (czy raczej babci) laptopów gamingowych jest Toshiba Satellite 2805-S402, który miał premierę w lutym 2001 roku. Był to notebook wyposażony w powstałą ledwie dwa miesiące wcześniej kartę NVIDIA GeForce 2Go. Jak na tamtą epokę, było to coś niezwykłego. Obok mocnego procesora Intel Pentium III 850 MHz, 128 MB pamięci RAM laptop miał własną, niezależną, wyposażoną w aż 16 MB pamięci własnej kartę graficzną GeForce.
Wkrótce potem zaczęły pojawiać się kolejne konstrukcje wykorzystujące mobilnego GeForce’a. Bo ten właśnie był pierwszą wyspecjalizowaną kartą graficzną 3D do notebooków. I chociaż wkrótce pojawił się także produkt konkurencji w postaci Radeona Mobility 7500, to właśnie GeForce’owi 2Go należy się tu palma pierwszeństwa.
To były czasy Quake 3 Arena i Unreal Tournament – gier, które każdy miłośnik FPS’ów wspomina z łezką nostalgii w oku. To także czasy znacznie mniej krwiożerczych gier: premierę w 2001 roku miała też pierwsza część The Sims oraz druga część cudownego Baldur’s Gate. Czasy więc dla gamingu wyśmienite, zwłaszcza, że wiele nowych tytułów korzystała z grafiki 3D właśnie.
Dalsza rywalizacja między NVIDIĄ i ATI (a później AMD) w dziedzinie kart graficznych do notebooków toczyła się właściwie równolegle do tej, którą widzieliśmy w komputerach stacjonarnych. Kolejne generacje układów graficznych były coraz mocniejsze, a gry wymagały coraz więcej wydajności. I chociaż postęp ten w laptopach przebiegał nieco wolniej, to coraz częściej wydajne układy graficzne trafiały do laptopów.
Nie tylko wydajność, ale i design
Wkrótce okazało się iż zapotrzebowanie na laptopy, które służą nie tylko do pracy, jest wcale nie takie małe. Alienware, założona w 1996 roku firma, od 1998 roku znana z produkowania gamingowych dekstopów, nieco ponad rok po premierze Toshiby Satellite 2805-S402 pokazała niezwykłą maszynę. Alienware Area 51-M był bowiem… zielony.
W epoce, w której właściwie wszystkie laptopy miały biznesowy charakter, a ich design przywodził na myśl raczej pozbawionego humoru maklera z Wall Street, niż nowoczesnego i dynamicznego gracza, Alienware Area 51-M olśniewał designem. Dziś nie wygląda może nadzwyczajnie, ale w 2002 roku ten kolor naprawdę robił wrażenie. Specyfikacja tego komputera też była wyraźnie gamingowa (A.D. 2002): taktowany 2,4 GHz Pentium 4, 512 MB RAM i Radeon 7500 Mobility.
Inne podejście do wyróżnienia się grona smutnych, szarych laptopów, zaprezentowała firma, która w drugiej dekadzie naszego wieku na całe lata zapomniała o laptopach gamingowych, chociaż była jednym z prekursorów. Acer, bo o nim mowa, rozpalił wyobraźnię użytkowników na całym świecie w 2004 roku, kiedy to zaprezentował model Acer Ferrari 3400. Bazujący na procesorze AMD Athlon 64 3000+ i mobilnym Radeonie 9700 był to jeden z najbardziej efektownych laptopów tamtej epoki. Tak, procesory AMD kiedyś gościły w laptopach, chociaż nigdy nie zdobyły popularności wśród maszyn mobilnych.
W tym samym roku swojego pierwszego laptopa gamingowego, oraz pierwszego w ogóle, wypuściła firma, która odtąd będzie bardzo silnie kojarzona z gamingiem – MSI. Tajwański producent nie dorobił się wówczas jeszcze charakterystycznego, smoczego logo, a i design komputera był raczej stonowany. Warto jednak odnotować ten laptopowy debiut. MSI Megabook M510C był bowiem pierwszym laptopem firmy, która odegrała znacząca role w rozwoju gamingowych laptopów. Model ten mógł się poszczycić dosyć imponującymi parametrami, chociaż ustępował wspomnianemu już Acerowi Ferrari. MSI Megabook M510C miał procesor Intel Pentium M i układ graficzny ATI Radeon 9600 Mobility. Taki komplet pozwalał na grę właściwie w każdy tytuł w 2004 roku. A było w co grać, bo wówczas ukazały się m.in. Half-Life 2, World of Warcraft, pierwsza część Warhammera 40 000 Dawn of War, Far Cry czy Vampire: Masquarade. A to tylko kilka hitów z 2004 roku.
W rok lata później, w 2005 roku, Alienware ponownie zaszokował gamingowym designem. Alienware Aurora M7700 mógł pochwalić się nie tylko niezwyczajnym wyglądem, ale też potężną konfiguracją. Sercem komputera był dwurdzeniowy AMD Athlon 64 FX-60. Za wyświetlanie grafiki odpowiadała topowa karta graficzna Nvidia GeForce 7800 GTX, a podsystem pamięci masowej stanowiły dwa spięte w RAID-0 80-gigabajtowe dyski HDD 7200rpm. Ekran tego 17-calowego potwora miał imponującą wówczas rozdzielczość 1,440 x 900. Masa? 5,8 kg.
Jakkolwiek imponujący, Alienware Aurora M7700 był też koszmarnie drogi. Był też, jak niemal cały rynek, słabo przygotowany na skok, który miał wkrótce nadejść. Skokiem tym były procesory Intel Core.