ASUS Cerberus – czy mysz tania nadaje się do grania?

Przepraszam was za kiepski rym w tytule. Naprawdę. Poprawię się 😉 Tymczasem mam dla was krótką recenzję myszki ASUS Cerberus – najprostszego modelu gamingowego gryzonia tajwańnskiej firmy. Czy nadaje się on do gier, czy raczej jego „gamingowość” sprowadza się do stylistyki?

Tanie myszy do gier mają się nieźle na polskim rynku. Przyczyn wyjaśniać nie trzeba. Nie każdego stać na kosztowne urządzenia z górnej półki. Nie wszyscy też potrzebujemy aż tak precyzyjnych urządzeń. Po wieloletnich sukcesach na naszym rynku A4Tech’ów serii X czy gamingowych konstrukcji takich marek jak Bloody czy Mode-Com należało spodziewać się, że do sklepów trafią także modele bardziej znanych (i uznanych) producentów, chcących skrobnąć nieco lukru z tortu nazwanego ładnie „entry level gaming”, a w praktyce oznaczającego nie tyle początkujących graczy ile tych o mniej zasobnych kieszeniach. Jednym z takich urządzeń jest ASUS Cerberus.

ASUS Cerberus – budowa zewnętrzna

Mysz jest stosunkowo niewielka. Ma niecałe 125 mm długości i 69 mm szerokości. Jej masa to 154 g. Główna, górna część gryzonia została wykonana z twardego, czarnego plastiku. Spód natomiast został zbudowany z podobnego tworzywa o barwie czerwono-pomarańczowej. Uzupełnieniem są znajdujące się po bokach fragmenty pokryte gumą antypoślizgową. Trudno nazwać je solidnie wykonanymi i należy spodziewać się iż warstwa ta będzie się z czasem wycierała.

Na plus należy zaliczyć symetryczny kształt urządzenia. Osobiście preferuję myszy profilowane, ale doskonale rozumiem, że wśród myszy dla graczy są one większością, a zatem należy przy najmniej pochwalić próby tworzenia konstrukcji zdatnych także dla osób leworęcznych. Ogólnie rzecz biorąc ASUS Cerberus jest bardzo wygodny, szczególnie dla osób o mniejszych dłoniach. Cerberusa docenią też gracze korzystający z wysokiego clawgripa lub fingergripa.

Przyciski na tej myszy, których żywotności producent niestety nie podaje, chodzą dość miękko, z wyraźnym, ale nieprzesadnie głośnym klikiem. Traktowałbym je raczej jako zaletę. W przeciwieństwie do przycisków bocznych, cofniętych wyraźnie do tyłu obudowy. W praktyce, przy ich bardzo miękkim kliku, mamy wrażenie nie tylko, że trzeba cofnąć kciuk dość daleko, ale też że same przyciski zapadają się w obudowie. Dziwne, ale można się przyzwyczaić.

Przycisk znajdujący się w scrollu jest bardzo twardy, natomiast sama rolka pracuje dość sprawnie, z wyraźnie wyczuwalnymi, kolejnymi progami. Pod nią znajduje się przycisk do zmiany rozdzielczości. O nim więcej znajdziecie w dalszej części tekstu.

Specyfikacja techniczna, czyli co w myszy piszczy

ASUS Cerberus bazuje na popularnym sensorze Avago 5050. Rozdzielczość maksymalna tego czujnika optycznego to 2500 DPI, a osiągane próbkowanie to 125 Hz. Przyznacie sami, że nie brzmi to jak czujnik dla myszy o gamingowych ambicjach, prawda? I gdybym miał wskazać główną wadę tego modelu myszy, to byłby nią właśnie sensor marki Avago.

Problem nie polega na niskiej rozdzielczości, a właśnie na niskim próbkowaniu. 125 Hz (chociaż w teście mysz osiągnęła wynik lepszy, to 2 Hz można uznać za granicę błędu pomiarowego) to naprawdę niedużo.

Tak jak wspomniałem, rozdzielczość maksymalna to 2500 DPI. Możemy ją regulować za pomocą znajdującego się poniżej scrolla przycisku.  Mysz sygnalizuje nam aktualnie wybraną rozdzielczość poprzez barwę, z którą podświetlane jest logo serii: 500DPI ( zielony), 1000DPI (czerwony), 1500DPI (niebieski), 2500DPI (fioletowy). Niestety nie można zmienić trybu działania podświetlenia, więc trzeba przywyknąć do stałego pulsowania.

Podświetlenia nie można w żaden sposób wyłączy, wyregulować czy zmodyfikować jego trybu pracy. Producent nie przewidział także żadnego dodatkowego oprogramowania.

Testy w grach, użytkowanie „cywilne” czyli jak ASUS Cerberus sprawdza się w praktyce?

Od razu zaznaczę, że do testowania Cerberusa przesiadłem się z myszy kilkukrotnie droższej. Moje wrażenia mogą być więc nieco bardziej krytyczne niż wielu użytkowników startujących z niższego pułapu. W grach mysz zachowywała się poprawnie. Nie dobrze, nie źle. Poprawnie. Co przez to rozumiem? Nie spotkałem się z charakterystycznym dla tańszych produktów przeskakiwaniem kursora. Mysz z pewnością nie męczy zbytnio dłoni, a to tylko potwierdza moją obserwację, że jej kształt jest w gruncie rzeczy jedną z zalet urządzenia. Sprawdziłem działanie gryzonia w kilku tytułach, także tych dość dynamicznych. Miałem wrażenie, że precyzja działania sensora nie jest bardzo zła, i skuteczność nastawania na życie współgraczy z dużych odległości w BF1 (Mauser 98 ftw!) nie spadła. Co innego w momentach wymagających bardzo szybkiego ruchu. Z bliskiej odległości we wspomnianym Battlefield 1 miałem wrażenie, że reakcja nieco się opóźniła. Ułamki sekund, ale one mają znaczenie.

W zastosowaniu nie związanym z grami, podczas długiej pracy nad tekstem, ASUS Cerberus sprawdził się nieźle, chociaż dla mnie ta mysz jest odrobinę zbyt mała. Dla osób o mniejszych dłoniach może być świetnym kompanem do codziennej pracy i sporadycznej rozrywki. Raczej tak, niż odwrotnie.

Podsumowanie – czy warto kupić ASUS Cerberus?

Gdyby trzymać się nominalnej ceny urządzenia powiedziałbym, że nie. Jednakże w przypadku wiszącej od dawna w X-Kom promocji na tę mysz staje się ona dość łakomym kąskiem. Można ją tam bowiem kupić za ledwie 49 złotych. W tej kategorii cenowej ma ona raczej niemrawych przeciwników, do tego na ogół mniej znanych marek.

Zwykle cena ASUS Cerberus to około 100 złotych. Z takim budżetem warto poszukać czegoś lepszego. Natomiast jeśli chcecie zdobyć możliwie jak najtańszą mysz, o, przynajmniej częściowo, gamingowym charakterze, to myślę, że za niecałe 50 złotych dostajecie całkiem udany produkt.

*Mysz testowałem na podkładkach: 10th Anniversary ROG Mouse Pad oraz HyperX Fury S PRO XL