TP-Link M7450 – recenzja mobilnego routera LTE

Czasami zdarza się, że potrzebujemy pilnie łączności z internetem. Nie w domu, nie w zasięgu domowego, firmowego, czy kawiarnianego WiFi, ale gdzieś poza nim. W takich sytuacjach do gry wchodzą mobilne modemy LTE. Takie jak testowany dziś TP-Link M7450.

TP-Link jest znany głównie ze swojego sprzętu sieciowego. Wprawdzie na testach u nas był już zarówno smartfon, jak i powerbank tej firmy, jednakże gro urządzeń oferowanych przez chińską markę należy do zupełnie innych kategorii. Zwykle nie testujemy sprzętu sieciowego, skupiając się na urządzeniach i tematach bliższych użytkownikowi. W tym jednak przypadku robimy mały wyjątek. Dlaczego? Otóż testowany dziś TP-Link M7450 jest zdecydowanie bardziej „sexy” niż duży, zarządzalny switch gigabitowy, prawda?

Opakowanie, zawartość, czyli co dostajemy razem z TP-Link M7450?

Zestaw nie jest zbyt bogaty. Ale, prawdę powiedziawszy, nie ma co oczekiwać Cthulhu wie czego. Poza samym urządzeniem i jego baterią w zestawie znajdziemy króciutki kabel USB, adapter nano SIM do Micro SIM, prostą, ale czytelną instrukcję, także w językach tak popularnych jak węgierski czy rumuński i… i już. Więcej raczej nie jest potrzebne.

Sam router spakowany jest na tyle solidnie, że urządzenie bez problemu przetrwa nawet dość szorstkie traktowanie pudełka w którym się znajduje. A, że firmy kurierskie potrafią wznieść się na wyżyny kreatywności w torturach nad przesyłkami chyba nikogo nie trzeba przekonywać.

TP-Link M7450 z zewnątrz, czyli obudowa i mobilność

Sam router jest stosunkowo niewielki. Urządzenie długości 11,5 cm i szerokości niecałych 7 cm z pewnością trudno jest uznać za uciążliwe w podróży. Zwłaszcza, że TP-Link M7450 waży jedynie 50 gramów. Całość wykonana jest bardzo estetycznie. Na środku znajduje się niewielki, 1,44-calowy wyświetlacz TFT o ograniczonej palecie barw, ale za to będący czytelnym nawet w silnym słońcu. Zastosowany na przedzie plastik jest nieco zbyt odbijający światło, na szczęście zajmuje on tylko część powierzchni urządzenia. Reszta to już przyjemne w dotyku, jakby lekko gumowe, a mimo to gładkie tworzywo. Skrywa ono dwa przyciski, którymi dysponuje mobilny router TP-Link M7450.

Bateria jest wyjmowana i ma 3000 mAh pojemności. Pod nią znajdują się sloty na kartę microSIM oraz microSD.

Łączność

TP-Link M7450 to przede wszystkim urządzenie służące do łączności ze światem. Posiada wbudowany modem LTE cat.6 o teoretycznych prędkościach 300 Mbps / 50 Mbps. Posłużyłem się terminem „teoretycznych” dlatego, że wszystko i tak zależy od operatora telefonii komórkowej, a oni, jak wiadomo, lubią posługiwać się prędkościami „nawet do” (z marketingowego na ludzkie: nigdy tyle nie osiągnie, ale może być blisko). Obsługiwane standardy łączności są dość liczne i obejmują FDD-LTE (B1/B3/B7/B8/B20), TDD-LTE (B38/B40/B41), a także DC-HSPA+/HSPA/UMTS i nawet antyczne EDGE/GPRS/GSM o częstotliwościach: 850/900/1800/1900MHz.

Naturalnie urządzenie posiada access point WiFi działający w standardach 802.11a/b/g/n/ac. Tym samym jest w stanie obsłużyć do 867 Mbps na paśmie 5 GHz. Producent deklaruje donośność 20 dB dla pasma 2,4 GHz i 23 dB dla 5 GHz. Jako access point pozwala na połączenie do 32 urządzeń, pod warunkiem korzystania z pasma 5 GHz. Niestety nie miałem możliwości sprawdzenia czy urządzenie rzeczywiście nie gubi się przy takiej liczbie podłączonych doń urządzeń. Do dyspozycji miałem „ledwie” 6 urządzeń (3 laptopy, smartwatch, 2 telefony) i wszystkie łączyły się bez problemu jednocześnie.

Konfiguracja czyli czy M7450 jest trudny w obsłudze?

Podstawowa konfiguracja TP-Link M7450 jest bardzo, bardzo trudna… pod warunkiem, że nie macie ani jednego punktu w coraz mniej popularnej umiejętności „czytanie” na swojej karcie postaci. Konfiguracja i obsługa jest banalnie prosta i sprowadza się właściwie do wyklikania podstawowych ustawień. Można też zdać się zupełnie na ustawienia producenta, które w zupełności wystarczą do działania. Jeśli chcecie wejść w bardziej szczegółowe ustawienia to zrobicie to tak samo jak w większości routerów czyli wchodząc na jego adres IP w sieci lokalnej. Panel tam dostępny jest przejrzysty i w przypomina te znane z innych urządzeń TP-Link.

Przenośny hot-spot TP-Link M7450 jest mniejszy niż niejeden smartfon. Na zdjęciu nieco „cygański” Alcatel 5.

Po zainstalowaniu karty SIM jest ona samodzielnie wykrywana przez urządzenie i bez problemu łączy się ze stacją operatora. Nie ma także problemu z wewnątrzkrajowym roamingiem z jakiego korzysta np. sieć Play. Na takiej właśnie karcie sprawdzałem urządzenie.

TP-Link M7450 posiada także port microUSB poprzez który nie tylko ładujecie jego baterię, ale też możecie połączyć urządzenie z komputerem. Instalacja nie sprawia najmniejszej trudności. Na Windows 10 jest natychmiast wykrywane i nie trzeba dociągać żadnych sterowników.

Działanie czyli jak TP-Link M7450 sprawdza się w boju

Wiele zależy od operatora. W przypadku tego, ale i innych podobnych urządzeń jesteśmy zwykle skazani na łaskę i niełaskę telekomów. Próba uzyskania maksymalnej przepustowości dostępnej dla urządzenia, mimo testów w centrum dużego miasta, skończyła się na wynikach wyraźnie słabszych niż wynika z możliwości samego urządzenia.

Sama prędkość połączenia to jednak nie wszystko. Istotne są także opóźnienia, a te jak na łączność bezprzewodową były bardzo niskie. Najwyższe wyniosły bowiem 29 ms, co przy podwójnym łączeniu bezprzewodowym (stacja bazowa -(LTE)-> M7450 -(WiFi)-> telefon) należy uznać za dobry wynik.

Testowałem w różnych dniach, ale wyniki nigdy nie były wybitne. Trudno winić jednak winić urządzenie. Dla pewności sprawdziłem także działanie (na tej samej karcie SIM) na telefonie Motorola G5S.

Nie mniej istotny jest zasięg WiFi jaki uzyskamy na mobilnym hotspocie TP-Link. Tu, przyznaję, byłem zaskoczony. Z jednej strony producent określa donośność sygnału na 23 dB przy sieci 5 GHz, ale deklaracje producentów nieraz rozmijają się z rzeczywistością. Mały M7450 zaskakuje dobrym i mocnym sygnałem. W typowym, małym mieszkaniu w bloku nie wyjdziemy poza maksymalny zasięg sieci. Sprawdzając urządzenie na zewnątrz byłem w stanie utrzymać maksymalną liczbę kresek zasięgu sieci przy odległości około 14 m (w przypadku laptopa Dell Inspiron 5738) i 12 m (w przypadku Motoroli G5S).

A jak wpływa podłączenie większej liczby urządzeń jednocześnie do sieci generowanej przez M7450? Tak jak wspomniałem nie byłem w stanie podłączyć deklarowanych przez producenta 32 urządzeń jednocześnie z banalnego powodu: nie mam ich aż tyle. Każde z 6 urządzeń, rozmieszczone w różnych punktach mieszkania uzyskiwało nadal maksymalny zasięg.

Czas pracy na baterii

Producent deklaruje, że urządzenie jest w stanie pracować na baterii 3000 mAh przez 15 godzin przy pełnym obciążeniu. O ile w przypadku siły sygnału rzeczywistość okazała się zgodna z deklaracją chińskiej firmy, o tyle tu można śmiało powiedzieć, że wynik jest odrobinę niejasny. Zależy on bowiem od aktywności sieci. To, co podaje TP-Link to rezultat dla stałego obciążenia maksymalnego. A to mało kto będzie utrzymywał przez 15 h non-stop.

Podłączyłem powerbank tej samej marki do M7450 raczej dla żartu. Sprawdzenie ile taka konfiguracja pracowałaby na bateriach kosztowałoby mnie zbyt wiele czasu.

W „normalnym” użytkowaniu, przez które rozumiem korzystanie z internetu typowy dla mnie tj. pisanie tekstów w WordPress, przeglądanie ulubionych witryn czy zuploadowanie zdjęć, wynik jest wyraźnie wyższy. Korzystałem w ten sposób z urządzenia przez trzy dni, na noc zostawiając je w trybie czuwania. I, parafrazując pewną opowieść rodem z antycznego fantasy, trzeciego dnia nie zmartwychwstał, a upadł. Dopiero trzeci dzień użytkowania zabił baterię w małym routerze. Pierwszego dnia pracował on około 7h, drugiego mniej więcej 11h, trzeciego, zanim wyzionął swoje ostatnie elektryczne tchnienie, jakieś 3,5 h.

Bateria jest naprawdę pojemna…. jak te z większości nowych smartfonów. A ponieważ M7450 jest trochę jak smartfon bez ekranu, aparatów i innych elementów zużywających baterię, to czas pracy jest wyraźnie dłuższy.

Biorąc więc na wyjazd np. w służbową podróż M7450 można właściwie zapomnieć o ładowarce. Telefon i tak padnie szybciej, o laptopie nawet nie wspominając. Mobilny charakter urządzenia nie jest więc tylko kwestią rozmiaru, ale też długiego działania.

Oprogramowanie dodatkowe i inne możliwości

Producent poleca dla łatwiejszej obsługi z użyciem telefonu aplikację TP-Link MiFi. Ta jest dostępna do pobrania ze sklepu Google Play. Jeśli nie chce wam się jej szukać to w urządzeniu możecie wywołać QR kod. Sama aplikacja jest dość prosta i przyjazna w użyciu.

Za jej pomocą uzyskujecie dostęp do informacji o stanie urządzenia, liczbie podłączonych użytkowników, statystykach transferu czy współdzielonych kartach pamięci microSD. Za pomocą M7450 możecie bowiem udostępnić zawartość karty pamięci między użytkownikami sieci lokalnej. Dość przydatne np. podczas wspólnej pracy.

Podsumowanie: dla kogo i za ile i czy to się opłaca?

Ceny urządzenia, w zależności od sklepu, wahają się w chwili pisania tego artykułu od 529 złotych do 660 złotych. To spora rozpiętość, co tylko świadczy o tym iż konkurencja w tym przypadku chyba nie jest wielka. Czy warto wydać ponad 500 złotych na mobilny hot-spot? I tak, i nie.

Na „nie” przemawia fakt, że łączność LTE możecie udostępnić także z dowolnego smartfonu. Poza tym większość osób robi to raczej sporadycznie, więc kupno urządzenia tylko w tym celu, wykorzystywanego może kilka razy w miesiącu, będzie zbędnym wydatkiem pieniędzy.

TP-Link M7450 to świetne narzędzie dla osób podróżujących dużo i często skazanych na publiczne WiFi. Reszta, szczególnie mocno stacjonarni użytkownicy, mogą sobie ten wydatek odpuścić.

Na „tak” jest kilka argumentów. Pierwszy i najważniejszy to wpasowanie w potrzeby konkretnego rodzaju użytkownika. Bo dla części z nas takie urządzenie to wprost idealny towarzysz codziennej pracy. O kim mowa? O osobach, które muszą dużo przemieszczać się, korzystać z sieci w wielu miejscach. Jaka jest często jakość publicznych WiFi wiecie sami. Jeśli dodamy do tego np. kwestię bezpieczeństwa, to noszenie „swojej sieci” ze sobą jest często dobrym pomysłem. Mały M7450 sprawdzi się świetnie nie tylko przy jednym, ale też przy grupie użytkowników.

Chociaż z perspektywy dużych i średnich miast, czy miast w ogóle, trudno sobie to wyobrazić, ale jest w Polsce wiele miejsc w których na „internet po kablu” nie ma co liczyć. Wówczas taki jak router LTE może być na co dzień domowym urządzeniem głównym. Dla kogoś, komu ja, mieszczuch gnieżdżący się w bloku, mogę tylko zazdrościć domu z ogrodem, mały, własny hot spot umożliwia korzystanie z sieci także na zewnątrz, pod drzewkiem, na hamaku. Prawda, że przyjemna wizja?