PGA 2016 – relacja z targów gamingowych

Poznańskie PGA to najstarsza impreza gamingowa w Polsce. Organizowany na Międzynarodowych Targach Poznańskich event ma zdecydowanie bardziej targowy charakter niż wybitnie turniejowy IEM czy nastawiony na casuali Blok Gier Elektronicznych Pyrkonu. Dlatego to właśnie na PGA łatwiej znaleźć sprzętowe nowości, premierowe gry czy dobrze zapowiadające się projekty. Jak wyglądało tegoroczne PGA?

 

Słów kilka na wstęp

Poznań ma długą tradycję imprez skierowanych do graczy. Pierwsza edycja PGA, czyli Poznań Game Arena, miała miejsce w 2004 roku, a więc w czasach, w których znaczna część odwiedzających tegoroczną edycję jeszcze nie ukończyła przedszkola. Wiek uczestników to coś co rzuca się w oczy. Do emerytury jeszcze się nie szykuję, a wyraźnie czułem, że zawyżam średnią. Cóż, taki los nerda po 30 😉

Muszę przyznać, że organizatorzy wyciągnęli wnioski z ubiegłorocznej edycji i wejście na teren MTP przebiegało o niebo sprawniej. Większa powierzchnia użyta w tym roku oznaczała także mniejszy ścisk, który przy olbrzymiej liczbie odwiedzających i tak musi być, i był, niemały. Impreza z pewnością większa niż rok temu i trudno się dziwić. Gaming jako zjawisko, część popkultury oraz, co oczywiste, biznes, rośnie już od kilku lat, wyraźnie zostawiając tyle większość pozostałych gałęzi szeroko rozumianego IT.

Na tegorocznej edycji nie zabrakło atrakcji dla graczy. Zarówno tych pasjonujących się rozgrywkami e-sportów, posikujących z radości na widok ulubionego jutubera, czy pędzących za nowościami zarówno na pecety, jak i na konsole. Nie zabrakło większości wielkich firm produkujących komputery, myszy, klawiatury, słuchawki i wszystko, co może się graczowi przydać. O tych, których absencję było widać wspomnę na samym końcu.

 

Atrakcje sprzętowe

Skłamałbym, gdybym powiedział, że ten element nie jara mnie najbardziej. Niestety termin PGA nie za dobrze spiął się z tegorocznymi premierami sprzętowymi, i chociaż nadal nowe grafiki nVidii z serii Pascal są absolutnym must have dla pecetowych graczy, to nie wywołują one już takiego dreszczyku jak w chwilę po premierze.

W oczy rzucał się także komputerowy modding. Wielobarwne podświetlenia, zaawansowane systemy chłodzące oraz fantazyjnie wykonane obudowy, to coś co robiło sporo dobrego jeśli chodzi o wizualną atrakcyjność imprezy.

Coraz większą część gamingu stanowią laptopy dla graczy. Nic dziwnego, że pojawiło się ich na poznańskiej imprezie całkiem sporo. Obok marek powszechnie znanych pojawiły się też te mniej rozpoznawalne, a często oferujące sprzęt nie gorszej jakości. Mam tu na myśli zarówno Hyperbook jak i DreamMachines, dwie firmy, których główne produkty to bardzo wydajne laptopy dla graczy. DreamMachines prezentował swoje maszyny w tradycyjnym, gamingowym wydaniu, Hyperbook poszedł wyraźnie w VR. Teoretycznie pojawił się także poznański Saelic, ale poza jednym komputerem stacjonarnym nie pokazał żadnego ze swoich laptopów. Dziwne.

Spośród tzw. A-brandów, a więc firm o najsilniejszej pozycji na rynku najbardziej widoczne były Asus, Alienware i MSI. Oczywiście tu o rynku windows-PC, konsole to zupełnie inna bajka, do której zaraz wrócę. Asus pokazał swój sprzęt dla graczy na efektownym stoisku (na oko jakieś 130 metrów kwadratowych), MSI było obecne na wielu stoiskach różnych partnerów, a Alienware postawił na ładne, minimalistyczne wzornictwo swojej przestrzeni na PGA 2016.

Producentów peryferiów komputerowych było oczywiście zdecydowanie więcej. Swoje produkty pokazały takie firmy jak SteelSeries, Modecom (bardzo ładne wejście w tematy gamingowe), Ravcore, Natec Genesis, Roccat, by wymienić tylko część.

Gry, gry i jeszcze raz zapiekanki

Czym byłoby PGA bez gier? Jak się okazuje zostałoby nadal niemało. Poza wspomnianym już sprzętem nadal do dyspozycji mielibyśmy wiele fanowskich gadżetów (np. koszulki, kubki itp.), jutuberów i… strefę gastronomiczną, która zapachem spalonego, taniego sera straszyła od razu na wejściu do hali 6A.

Skoro o gadżetach mowa, to warto podkreślić, że było ich wyraźnie mniej niż się spodziewałem. Nie wszystkie nawet były mocno z gamingiem związane. Być może PGA eksperymentuje ze ścieżką w kierunku szeroko pojętej nerdy-geek culture?

Co do samych gier, to widać, że Blizzard nie skąpił na działania promocyjne. W Overwatch można było zagrać w kilku miejscach, a główne stoisko gry było doprawdy spore.

Microsoft, w przeciwieństwie do swojego głównego konsolowego rywala, pojawił się z naprawdę ładną strefą. Sony ograniczyło się do współudziału w strefie cdp.pl. Na Xboxach mogliśmy zagrać m.in. w nowe Gears of War 4, którego premiera miała miejsce nieco ponad tydzień przed PGA, więc gra wciąż jest świeżynką.

Skoro mowa o premierach, warto wspomnieć o niewątpliwie jednym z największych hitów ostatnich dni, a myślę, że całego kwartału, czyli Battlefield 1. Gra była obecna w kilku miejscach, a do promowania tejże zatrudniono grupę rekonstrukcyjną. Moim zdaniem świetny pomysł.

Sporo dobrego mogę powiedzieć o części związanej z grami niezależnymi. Małe studia często z powodzeniem zastępują wielkie budżety świetnymi pomysłami. Czasem znajdują sobie własną niszę lub po prostu ją tworzą. Na potrzeby tej części imprezy wygospodarowano całą halę 7A, czyli naprawdę olbrzymią powierzchnię. Moją uwagę przykuło kilka tytułów. Ciekawe 60 seconds od studia Robot Gentelman, efektowne Gloria Victis czy VR-owy Project Chernobyl od Farm51.

Świetne stoisko dla swojej gry Bladebound zaprezentowało studio Artifex Mundi, znane głównie z przygodówek poin&click. O Bladebound pewnie napiszę kiedyś nieco więcej, bo jak tu nie poświęcić kilku słów więcej takiemu Diablo na telefony i tablety?

Z wizerunkiem gracza jako wyalienowanego typa komunikującego się jedynie przez TeamSpeak skutecznie walczy Poznańska Gildia Graczy, która na swoim stoisku zapraszała do pewnego rodzaju gry festiwalowej (tak, questy na żywo, te sprawy!) i częstowała ciastem od Nerd’s Kitchen.

Cosplay

Nieodłączny element imprez gamingowych. Chociaż nadal twierdzę uparcie (i nie tylko ja, bo to opinia powtarzająca się w Sieci dość często), że prym wiedzie tu raczej odbywający się na tych samych halach Pyrkon. To, co zauważyłem, to więcej przypadku złego zachowania wobec cosplayerek niż na konwentach. Jasne, rozumiem, dziewczyny często piękne, stroje nieraz dość kuse, a jak to połączyć z szalejącymi hormonami epoki wczesnego liceum, to sprawa staje się skomplikowana. Co nie znaczy, że należy być bucem.

 

 

Imprezy towarzysztące

Muszę też wspomnieć o tym, że PGA jest ściśle powiązane z trzema imprezami, które na poznańskich MTP rozgrywały się w tym samym czasie. Pierwszą jest Stars 4 Fans, czyli impreza poświęcona jutuberom. Fenomen popularności twórców videocontentu wśród młodych ludzi jest dość łatwy do wyjaśnienia, czemu z pewnością poświęcę osobny tekst. Fakt, jakby go nie oceniać, jest faktem: jutuberzy to największe gwiazdy dla współczesnego nastolatka.

Od lat poznańskiej imprezie towarzyszy GIC, czyli Game Industry Conference, a więc wydarzenie skupione wokół game developementu. Twórcy gier to często niezwykle pomysłowe, nietuzinkowe i ciekawe osoby, które naprawdę warto poznać. Od nich też początkujący programista może dowiedzieć się jak zacząć karierę w gamedevie.

Trzecią imprezą organizowaną przy PGA są targi hobby. Impreza bardziej rodzinna, mniejsza, a zarazem dość biednie prezentująca się wobec przepychu PGA. Mimo to warto odwiedzić targi hobby, szczególnie jeśli jaracie się planszówkami, modelami, kolejkami itd.

 

Nieobecni na PGA

Zdziwiła mnie dosyć nikła obecność Sony PlayStation. Xbox zdecydowanie zdominował część konsolową. Brakowało także Nintendo. Szkoda. Japońska firma słynie z innowacyjnych rozwiązań i ciekawego podejścia do gamingu, a ich najnowszy pomysł, zaprezentowany ledwie dzień przed PGA, czyli konsolka Switch, robi rewelacyjne wrażenie.

 

 

 

 

Z pecetowych producentów zdziwiła mnie tak słaba obecność Acera. Firma z Tajwanu w zeszłym roku miała olbrzymie stoisko zbudowane wyraźnie pod promowanie nowej linii produktów skierowanych do graczy. Seria Predator zrobiła bardzo dobre wrażenie na wielu recenzentach na świecie, można też ocenić ją jako rynkowy sukces. Dziwi więc, że tym razem Acer pojawił się jedynie jako przystawka do okazałego stoiska Gamedot.

 

Podsumowanie

PGA ma w sobie „to coś”. Niby co roku wszyscy trochę narzekamy. Że kolejki, że ciasno, że miejscami jarmark. No dobrze, niech będzie, ale mi się podoba. Mimo iż, przynajmniej statystycznie, jestem jakieś dwa razy starszy od większości uczestników, to nie uważam, że wybierając się na PGA zmarnowałem sobotę. Wręcz przeciwnie.

 

 

 

PGA robi coś, czego nie robi IEM, nie robi też Pyrkon. Skupia zarówno wielkich, jak i mniejszych spośród wszystkich firm związanych z gamingiem i zręcznie łączy e-sport, jutuberów, stoiska handlowe i promocyjne. Po PGA można łazić godzinami i tak naprawdę jeden dzień to za mało.

Jednocześnie jest odrobinę zbyt tłoczno, a jeśli możecie kupić legalnie alkohol, to będziecie czuć się na tym evencie nieco starzy. To jednak nie sprawia, że impreza nie jest dla was. Sam fakt, że można zobaczyć na żywo ciekawy sprzęt, nowe, czasem niszowe, gry czy spotkać twórców tychże, sprawia, że PGA jest po prostu warte uwagi.

Tegoroczna edycja była z pewnością zaplanowana lepiej niż ta sprzed roku. Było też dużo VR, które niewątpliwie będzie zyskiwało na popularności. Widać też, że mimo wieszczonej już z dobrą dekadę, śmierci peceta ten trzyma się mocno, z czego ja osobiście bardzo się cieszę. #PCMR!

A jakie są wasze wrażenia z PGA? Zostawcie komentarz.