Raz do roku na hale Międzynarodowych Targów Poznańskich ściągają tłumy graczy z całej Polski. Miłośnicy cyfrowej rozrywki odwiedzają Poznań już od 2004 roku. Impreza przez tyle lat ewoluuowała i przyznaję, że tegoroczna edycja zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż kilka poprzednich. Dlaczego? Moc cebuli najwyraźniej nieco osłabła.
Powiem wam z czym kojarzyło mi się przez ostatnie kilka lat PGA. Cebulactwo, żądni fantów gimnazjaliści, prymitywni idole 14-latków oraz cynicznie wykorzystujący to wszystko wielki biznes. Wiadomo, że zakupami domowej elektroniki często rządzi młode pokolenie, wobec dość słabego kontaktu rodziców ze współczesną technologią. Dlatego na imprezach takich jak PGA można tego młodego odbiorcę odpowiednio urobić. Jak?
Komu, komu, bo… mam dużo
Rozdając fanty, chociażby. Rozdawnictwo gadżetów to stały element imprez targowych. Jednak przez ostatnie lata to właśnie na PGA widziałem największe hordy zbieraczy wszelkiej maści darmowych dupereli. Zrozumiałbym, gdyby rzeczywiście byli to fani danej marki, którzy chcą naprawdę mieć pluszowego smoka MSI czy podkładkę z logo SteelSeries. Ale często wszystko to, co się dało wystawić, natychmiast lądowało na Allegro. Za drobne, wiadomo, ale przyznacie sami: cebulka.
Prawdziwą zupą cebulową była jednak walka na łokcie między dzieciakami podczas „konkursów” polegających na rozrzucaniu drobnych upominków ze sceny. To, że nie było bardziej poważnych wypadków podczas takich akcji promocyjnych to bardziej efekt szczęścia niż przemyślności organizatorów.
Dlatego z przyjemnością zauważam zmianę, która dotknęła PGA. Jasne, gadżetów jest wiele, i jeśli ktoś chce to zdoła zdobyć ich wiele. Mam jednak wrażenie, że wśród uczestników było mniej tych, którzy przyszli wyłącznie po darmowy stuff. Sporą część imprezy spędziłem na stoisku CHIP. Liczba osób przychodzących z klasycznym dla PGA pytaniem: „co można tu dostać za darmo” była właściwie zerowa.
Myślę, że wpływ na to ma przede wszystkim rosnąca popularność gier. Tematyka gamingowa się „cywilizuje”, a średnia wieku graczy rośnie. I chociaż nadal na imprezie dominują 13-14-letni chłopcy to jednak widać coraz więcej ich koleżanek, a także rodzin z dziećmi czy ludzi w moim wieku, a nawet starszych. Granie w gry przestało być powodem do wstydu, którym dla wielu było jeszcze do niedawna.
Szczucie cycem, czyli klasyka gatunku
Nie podoba mi się natomiast podejście wielu firm do kwestii promocji na imprezie. Drodzy marketingowcy, gdzie się podziała Wasza kreatywność? Naprawdę jedyne co możecie wymyślić to wciśnięcie atrakcyjnych dziewczyn w spódniczki krótsze od majtek i puszczenie z ulotkami w tłum. Przypominam tylko, że tenże składa się głównie z chłopców w wieku 13-14 lat, a każdy dorosły facet chyba pamięta jak działa wówczas myślenie na widok atrakcyjnych niewiast. Nie wspominając już o sytuacji w której owa niewiasta odsłania to i owo.
A wystarczyłoby przecież zaplanować fajne konkursy. Naprawdę, wystarczy pomyśleć. Przecież, droga branżo, zależy Wam na tym żeby młody człowiek zapamiętał waszą markę i jej produkty, prawda? Dlaczego więc zamykacie mu umysł? On zapamięta, owszem, ale niewątpliwie piękne kształty, a nie wasze myszy, klawiatury czy komputery.
Chciałbym kiedyś przyjść na PGA i na stoiskach zastać fajnie przeprowadzoną promocję, konkursy stawiające na wiedzę lub gamingowego skilla, być może panele dyskusyjne na temat gamingu. Ja wiem, to nie jest tak catchy jak para cycków.
Nie zrozumcie mnie źle. Skłamałbym, gdybym powiedział, że ani razu nie spojrzałem podczas PGA 2017 na hostessy. Staram się nie gapić, ale czasem odruch jest szybszy. I wiecie co? Pamiętam ledwie kilka marek, które reprezentowały. Zatem, drodzy marketingowcy z branży hardware IT – brakuje wam pomysłów? Większość z was ma mój numer.
Więcej, znośniej, nadal za głośno
Jeśli dobrze pamiętam to poprzednie PGA miało nieco mniejszą powierzchnię. Zmiana, chyba połączona też z mniejszą liczbą uczestników, sprawiła, że nie poruszamy się już w ludzkiej zupie, przejścia pozostawały drożne i ogólnie po halach MTP chodziłoby się bardzo przyjemnie. Gdyby nie jedna rzecz: hałas.
Tak, na imprezach tego typu nie oczekują bibliotecznej ciszy, ale czegoś co pozwoli mówić tylko podniesionym tonem, a nie drąc ryja. Bo przepraszam, ale do człowieka, którego mam na wyciągnięcie ręki muszę dosłownie krzyczeć. On też musi krzyczeć do mnie. Po trzech dniach imprezy mam głos, który właściwie chciałbym zachować. Mógłbym się starać o rolę Batmana.
A tak podkręcony hałas to nie konieczność, a efekt swoistej rywalizacji między stoiskami. Może na etapie zbierania zgłoszeń stoiskowych powinna być rubryka dotycząca nagłośnienia? Stawianie tuż obok siebie stoisk ze sceną sprawia, że uruchamia się sięgająca jeszcze czasów antycznych ludzka jarmarczność. Tylko kiedyś miała do dyspozycji głos, dziś potężne systemy dźwiękowe.
Mimo wszystko uważam, że PGA to impreza udana i potrzebna. Zobaczcie mój tekst na CHIP: darmowe sex randki bez rejestracji. Bo nawet jeśli ta impreza ma wady, to nie są to problemy zawinione przez organizatorów. To raczej kwestia dość powszechnego „chodzenia na łatwiznę” przez angażujące się w PGA firmy.
Jednocześnie PGA , moim zdaniem, idzie w dobrym kierunku. Mamy tu zarówno masę konkursów i turniejów, jak i technologii nierozerwalnie z gamingiem związanej. Mnie osobiście ten drugi aspekt interesuje szczególnie. Moddowane komputery na stoisku Asusa, świetnie projektowane maszyny, które widziałem u X-kom/HyperX czy wreszcie gamingowy stół E-Blue. Oglądasz, sprawdzasz, grasz i chcesz mieć. I tak to powinno działać.