Kiedy zakładałem Nerdhub zrobiłem to trochę eksperymentalnie, nie do końca wierząc, że to ma większy sens. Już taka moja natura. Nie jestem optymistą. Ja wiem, to obowiązek współczesnego człowieka, by przez cały czas podkreślać jak to wszystko będzie dobrze, jak to świat zostanie podbity i w ogóle „jesteś zwycięzcą”. Ja tak nie mam, wybaczcie. Doznałem jednak tego, czego niepoprawny optymista nigdy nie zazna – pozytywnego zaskoczenia. Nie, Nerdhub świata nie zawojował, ale otworzył mi kilka drzwi, pozwolił poznać kilka osób, pchnął mnie w stronę rzeczy, które lubię i chcę robić. W skrócie: przydał się. Dlaczego o tym piszę w tym grumpy-wstępie? Otóż po to, by wyjaśnić wam, dlaczego Nerdhub się powiększa. I nie, to nie ja przytyłem. Może trochę.
O tym, by rozbudować redakcję Nerdhuba pomyślałem dość dawno temu. Po raz pierwszy kiedy sam nie tyle zacząłem tracić zapał, a czas by robić coś w tym serwisie. Uwaga, trochę się tłumaczę. Ten brak czasu to w znacznym stopniu efekt mojego trybu pracy. Piszę dla dwóch redakcji technologicznych, współpracuję jeszcze z innymi firmami tworząc różne materiały związane z branżą sprzętu elektronicznego. Każdy kto robił kiedykolwiek jako freelancer wie (a przynajmniej każdy, z kim o tym rozmawiałem), że praca 8h na dobę to ledwie miłe wspomnienie, jedna z zalet etatu. Poniżej 10 h raczej się nie schodzi. I mówię tu o pracy, a nie przesiadywaniu w pracy. Gdy, po wielu godzinach pisania (w które wchodzi także robienie researchu, dobijanie się do kogoś o wypowiedź czy testy) miałem zasiąść do zrobienia czegoś przy własnym, prywatnym, ale nie przynoszącym zysku projektu, to wiecie… wygrywała sesja kanapowo-netflixowa. Stąd regularność publikacji była raczej żałosna. Za co was zresztą przepraszam. I ogłaszam poprawę. Ale nie sam.
Czterej jeźdźcy nerdokalipsy
Teraz jest nas czwórka. Wprawdzie skrótowo możecie przeczytać o każdym z nas w zakładce „Redakcja” na stronie głównej, ale tu chyba jest dobre miejsce by to rozwinąć. Kaym już zdołał się z wami przywitać, natomiast do mnie należy by przedstawić resztę. A ponieważ to portal dla nerdów, to pozwólcie, że zrobię to w odpowiednim stylu. Dedekowym. A więc nasza ekipa składa się z barda, czarodzieja, krasnoludzkiego łotrzyka i…
Herman, człowiek, bard
Ulubiony czar: pieśń „Słowiański grad spadł na Hogwart”
Bard. Filar każdej drużyny. Najbardziej przydatna klasa postaci… dobra, dosyć. Tak, ta drużyna ma swojego barda. Zwykle tę klasę wybiera się, kiedy chcemy irytować innych, bawić się konwencją, ewentualnie torturować innych swoimi talentami wokalnymi. Tu jednak jest inaczej, bo nasz nerdhubowy bard jest, podobnie jak dedekowa klasa postaci, dość wielofunkcyjny, a przy tym uzdolniony muzycznie.
Hermana mogą znać niektórzy bywalcy konwentów, na których zdarza mu się prowadzić punkty dotyczące świata Harrego Pottera. Hermanem znamy się nie tylko na stopie kumpelskiej, ale także zawodowej, jeszcze z czasu gdy pracowałem w GameRagon – projekcie wprawdzie z dużym potencjałem, ale z różnych względów niewykorzystanym właściwie. Nasze zawodowe ścieżki się rozeszły. Ja poszedłem w stronę dziennikarstwa technologicznego, a Herman skupił się na graniu. Nie, nie to co myślicie – na graniu, owszem, ale nie w CS’a, LoL’a czy nie daj Cthulhu, w Fortnite’a, ale graniu na akordeonie. Technologiczny i konwentowy nerd siedzi w nim jednak dość mocno, tak więc błyskawicznie przyjął moją propozycję by Nerdhuba współtworzył.
Dareth, człowiek, czarodziej
ulubiony czar: rój postarzanych pszczół single malt
Czarodzieje mają coś z naukowców. Prowadzą badania. Zamykają się na długie godziny w swoich laboratoriach, a efekty ich działań bywają nieraz spektakularne. Nietrudno też o inne podobieństwo – delikatną (czasem niczym mongolska horda) tendencję do lekkiego szaleństwa. Szalony mag, szalony naukowiec – kojarzycie ten archetyp. Otóż nasz nerdhubowy czarodziej nie jest szalony – bywa natomiast nieco roztrzepany, czego zresztą jest świadom.
Z kilkoma tekstami autorstwa Daretha już się spotkaliście. Gdybym miał wskazać na pole zainteresowań, to z pewnością będą to gry, tak komputerowe, jak i planszowe czy RPG. Skąd jednak porównanie do czarodzieja? Otóż Dareth jest naukowcem – konkretnie biotechnologiem. Na swoim koncie ma zarówno postarzanie whiskey, jak i zabawy pszczelim jadem. Podobnie jak czarodziej zamyka się w laboratorium i coś tam knuje. Osobiście sądzę, że próbuje stworzyć homunkulusa.
Kaym, krasnolud, łotrzyk
ulubiona broń: topór ironii, czasami kusza sarkazmu
Czymże by była drużyna dedekowa bez brodatego typa, który wprawdzie nie zawsze się uśmiecha, ale za to zwykle rzeczowo stawia sprawę? Krasnolud (właściwie niemal dowolnej klasy) to ważny element każdej szanującej się drużyny. Tej niezbyt się szanującej zresztą także.
Kaym jest doświadczonym MG, zjadł zęby na wielu systemach RPG, pracował w firmie wydającej planszówki, a przy tym (podobnie jak i ja zresztą) organizował największy festiwal fantastyki w Polsce, czyli Pyrkon. Więcej zresztą powiedział sam w tekście powitalnym. Jako niedoszły prawnik ma zadatki na łotrzyka. Jako początkujący programista zresztą także. Do tego spośród wymienionej tu paczki to właśnie tę znajomość mogę określić jako tę „z brodą”. Tak dosłownie, jak i w przenośni.
A co z naczelnym?
Sam sobie dedekowej klasy przecież nie przydzielę – liczę na kreatywność moich redakcyjnych kolegów. Ale też na kreatywne podpowiedzi od czytelników.
A wkrótce następni/następne
To jednak nie koniec. Serwis będzie się rozwijał, a tym samym do naszego zespołu dołączą wkrótce kolejne osoby. Bo też takie było pierwotne założenie. Nerdhub zaczął swój żywot wprawdzie jako serwis nieco silniej skupiony na technologii, ale to efekt tego iż piszący był jeden – ja. Teraz możemy pokryć nieco szerszą tematykę. Mam nadzieję, że spodoba się wam nowy Nerdhub. Jeżeli macie ciekawe pomysły na to, jakimi ścieżkami powinniśmy pójść, a może chcecie podjąć z nami współpracę napiszcie: scorpio@nerdhub.pl