Real life superheroes & supervillans

Superboaterowie i wyjątkowi złoczyńcy. Co zrobiłby bez nich świat komiksu czy filmu? I chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, w realnym świecie także nie zabrakło podobnych postaci.

Kiedy zaczynałem tworzyć NerdHub leżałem w szpitalu. Online żartowałem, że mimo podłączania mi różnych rzeczy, dużych maszyn, które robią „beep” i ogólnie tego, co widziałem na filmach i w komiksach wielokrotnie, nie otrzymałem swoich supermocy. Szkoda. Nie chciałem wiele. Wystarczyłaby telekineza, chociaż osobiście wolałbym kontrolę umysłów. Niestety, po dwóch tygodniach wyszedłem nawet bez cienia podobnych umiejętności. Osoby, o który opowiem w tym tekście z całą pewnością miały w temacie niezwykłych zdolności więcej szczęścia niż ja. Przybliżę wam bowiem kilka postaci, które swobodnie można by umieścić na kartach komiksu obok wymyślonych bohaterów i nikt nie połapałby się, że nie są oni „napisani”. Oczywiście listę tę miejscami należy traktować z przymrużeniem oka.

Niezniszczalny Rosjanin

Nie, nie chodzi mi o Colossusa z komiksów Marvela. Ten antybohater jest jednak nie mniej znany, chodzi bowiem o Rasputina. Urodzony w 1869 roku Grigorij Rasputin to postać, której przypisywano wiele niezwykłych cech. Niewątpliwie musiał mieć nie lada charyzmę, bo będąc chłopskiego pochodzenia zdołał dostać się na w ostateczności w krąg rodziny carskiej, przy okazji zręcznie manipulując carycą. Nie wchodząc w zawiłości polityki carskiej Rosji u jej kresu: Rasputin przy tworzeniu postaci wpakował wszystko w charyzmę i wytrzymałość. Pierwsze jest jasne: chłop z prowincji, podający się za mnicha manipuluje rodziną carską i ma wpływ na politykę jednego z największych imperiów na świecie. Ale wytrzymałość? Owszem. Ponieważ Rasputin okazał się wyjątkowo trudny do zabicia.

Jak zginął? Rasputin został zwabiony do miejsca, w którym czekali zamachowcy pod pretekstem „poznania” słynącej z urody Iriny Aleksandrowny. Tam słynący z zamiłowania do jedzenia i alkoholu „mnich” został poczęstowany winem i ciastem – w jednym i drugim była oczywiście trucizna, konkretnie cyjanek potasu. Zdziwienie zamachowców musiało być niemałe, bo trucizna nie wpłynęła szczególnie na Rasputina. Cierpliwość nie była najmocniejszą cecha księcia Juspowa. Wyjął pistolet i strzelił do Rasputina.  Strzał z bliska, z rewolweru, nadal nie położył „pancernego Rosjanina”. Wiele lat później książę Jusupow wspominał, że już otruty i postrzelony Rasputin rzucił się na niego, próbując udusić. W wyniku szamotaniny książę zdołał odepchnąć Rasputina, a ten skorzystał z okazji i zaczął uciekać. Może i był trudny do zabicia, ale superszybkości nie posiadał. W każdym razie biegał wolniej niż latają kule. Kolejny strzał go zabił… a tak przynajmniej myśleli zamachowcy. Doświadczeniu już nieco, na wszelki wypadek, otłukli go jeszcze pałką, prawdopodobnie uszkadzając czaszkę. By mieć pewność, a przy tym pozbyć się zwłok, spiskowcy związali ciało i wrzucili do Newy. Po wyłowieniu zwłok i przeprowadzeniu sekcji w płucach Rasputina znaleziono wodę. Utopienie było prawdopodobną przyczyną śmierci.

Trzeba przyznać, że Rasputin okazał się twardszy niż przypuszczali zamachowcy. W roli trudnego do zabicia, wiecznie wracającego z martwych villana sprawdziłby się idealnie, prawda?

Supersilne dziecko

Urodzony w 2005 roku chłopiec z Roosevelt Park, Michigan, Liam Hoekstra cierpi na niezwykłą przypadłość. Jest silny. Znacznie silniejszy niż być powinien. Dzieje się tak, ponieważ jego organizm nie wytwarza miostatyny – białka odpowiedzialnego za ograniczenie wzrostu mięśni.

Chłopiec już jako małe dziecko wykształcił dość pokaźne mięśnie. Bez trenowania na siłowni. W wieku trzech lat Liam miał mięśnie stanowiące 40% masy ciała, co nie jest normalne u trzylatka. Podobne schorzenie, nazwane „podwójnym umięśnieniem” bywa spotykane także u innych ludzi. Brzmi świetnie? Niekoniecznie, ponieważ może to prowadzić przy okazji do kilku dość poważnych problemów zdrowotnych. Podobną mutację genów mają niektóre mięsne rasy krów. To co jest niezwykłe w przypadku Liama, to przynajmniej na tę chwilę, brak powikłań charakterystycznych dla tej mutacji jak problemy z sercem czy kośćmi.

Taki efekt u krów wywołuje podobna mutacja.

Czy zatem Liam pewnego dnia przywdzieje obciachowy kostium i pójdzie walczyć ze złem? Trudno powiedzieć, na tę chwilę ma 13 lat i może opychać się niezdrowym jedzeniem bez ryzyka, że pojawi mu się oponka.

Człowiek lodu z kraju tulipanów

Holandia. Kojarzy się z tulipanami, wiatrakami, legalnymi substancjami niesłusznie zakazanymi w Polsce oraz z dość dużą, chociaż blednącą przy wymysłach Szwedów, tolerancją… właściwie wszystkiego. Skojarzeń z chłodem, mrozem i zimnem brak. A to własnie z Holnadii pochodzi kolejny człowiek, który spokojnie mógłby pojawić się na kartach komiksu. Wim Hof, bo o nim mowa, znany jest jako Iceman. Nie, serio, naprawdę używa takiego pseudonimu. Jego supermoc? Nie jest wrażliwy na zimno.

Hof ma na koncie 21 rekordów Guinessa, m.in. najdłuższą kąpiel w lodzie. Ubrany tylko w kąpielówki Holender wytrzymał, zanurzony od szyi w dół w lodzie 1 h 52 min.  Podczas bicia kolejnego rekordu mierzono temperaturę jego ciała. Po godzinie i 44 minutach spędzonych w lodzie odnotowano spadek temperatury ciała Wima z 37,7 °C do 37,4 °C.

Poza tym Wim Hof ma tendencję do łażenia w stroju plażowym w miejscach mocno do tego niepasujących. Nie, nie jak Borat. Holenderski człowiek lodu zdobył szczyt Kilimandżaro, ubrany jedynie w szorty, a podobna próba w przypadku Mount Everest zakończyła się niepowodzeniem nie ze względu na wychłodzenie, a kontuzję stopy. Ah, warto dodać, że skończyła się na wysokości 7400 metrów.

Pytanie tylko jak wykorzystać tego typu zdolność w komiksowy sposób. Może Holender jest po prostu bardziej realną wersją Mr. Freeze’a z uniwersum DC?

Zmęczenie? Nie dla niego

Męczysz się już na sam widok schodów? Wizja przebiegnięcia więcej niż 1 km sprawia, że odechciewa się wszystkiego? Ten facet jest na przeciwnym biegunie wytrzymałości. Dean Karnazes to amerykański ultramaratończyk greckiego pochodzenia. „Co z tego, że biega?” – powiecie. Ano nawet wasz superambitny kolega z korpo, który właśnie chwali się kolejnym przebiegniętym maratonem, nie jest w stanie podskoczyć twardemu biegaczowi z Kaliforni.

Karnazes posiada rekord najdłuższego nieprzerwanego biegu: W 2005 roku, w czasie 80 godzin i 44 minut przebiegł dystans ponad 560 km. To, dla porównania, dystans jaki (mniej więcej), dzieli Warszawę i Berlin. Nawet Whermacht potrzebował więcej czasu w 1939 roku by przebyć tę odległość. Kiepskie żarty z nazistami w tle na bok. Karnazes może właściwie przybić sobie piąteczkę z wymienionym wyżej człowiekiem lodu z Holandii. W 2002 roku przebiegł maraton Bieguna Południowego w zwykłych butach biegowych. W temperaturze – 25 stopni.

Karnazes wydaje się być jak wyjęty z „300” Franka Millera odpowiednik Filippidesa – tak wytrwały, że aż nierealny.

Cyfrowy villan czy antysystemowy bohater?

O tej postaci trudno powiedzieć wiele, a jednocześnie jej dokonania wpływają na nasze życie coraz silniej. Nie ma nawet pewności jak się nazywa, kim jest oraz czym się zajmuje. Mowa o Satoshi Nakamoto, wynalazcy bitcoina. Historia związana z Nakamoto zaczęła się w 2008 roku. Pod takim właśnie nazwiskiem opublikowana została koncepcja stworzenia cyfrowej kryptowaluty. Plik z tym opisem nadal znajduje się w internecie. Początek jego działalności pokrywa się zatem z czasem kryzysu bankowego, co nie jest przypadkiem.

Nakamoto działał aktywnie na forach poświęconych kryptowalutom i konsekwentnie pracował nad projektem. W połowie 2010 roku stał się mniej aktywny, by w kwietniu 2011 roku wysłać ostatnią wiadomość w której twierdzi, że „teraz zajmuje się czym innym”. Od tego czasu Satoshi Nakamoto milczy, a jego wynalazek staje się coraz bardziej popularny, kusząc tysiące osób wizją szybkiego zysku, drażniąc graczy (bitcoin rozpoczął szał kryptowalutowy, a niektóre z nich najlepiej wydobywa się za pomocą kart graficznych. W efekcie „górnicy” wymietli z rynku karty graficzne, a ich ceny skoczyły do nieprzyzwoitych wartości) i powodując lęk wśród prezesów banków centralnych na całym świecie.

Satoshi Nakamoto. Ale nie TEN Satoshi Nakamoto. Okazało się bowiem, że w Kaliforni mieszka amerykanin japonskiego pochodzenia, który tak własnie się nazywa. Nie ma on jednak żadnego związku z bitcoinem. Tożsamość prawdziwego twórcy kryptowalut pozostaje nieznana. 

Kim jest Nakamoto i dlaczego zniknął? Chociaż pseudonim brzmi bardzo japońsko, to wypowiadał się on bardzo dobrym angielskim, co więcej, stosując zwroty typowo brytyjskie (np. bloody something). To sugerowałoby, że jest on obywatelem UK lub któregoś z krajów brytyjskiego Commonwealthu.

Tajemniczy geniusz, którego wynalazek wstrząsnął światem, a sam wynalazca zaszył się gdzieś i, być może, wróci pewnego dnia by… no właśnie – brzmi jak postać z komiksu, prawda? Pytanie tylko czy Nakamoto jest superbohaterem czy raczej super-złoczyńcą? To postać o tyle tajemnicza, że co chwila pojawiają się przypuszczenia i podejrzenia kim jest. Ostatnio coraz częściej w tej roli pojawia się kolejny bohater tego tekstu.

Bohater zmieniający świat?

Ma w sobie coś z Tonego Starka (jest elokwentny i bogaty) i Thomasa Edissona (jest wynalazcą, ale ma też głowę do biznesu). Niektórzy twierdzą, że to on jest Satoshim Nakamoto. Pochodzący z RPA Elon Musk – twórca PayPala, założyciel Tesla Motors oraz właściciel SpaceX – firmy oferującej loty kosmiczne. Poza tym planuje (a jeśli planuje, to zapewne to zrobi) zrewolucjonizować kolej swoim, nieco szalonym pomysłem Hyperloop.

Musk jednocześnie bawi się technologią i ją rozwija. Zapewne mógłby sięgnąć po branże bardziej dochodowe niż loty w kosmos, ale trudno nie dostrzec, że południowoafrykańskiemu miliarderowi sprawia to po prostu niemałą frajdę.

Musk bywa posądzany o bycie Satoshim Nakamoto. Podstawy? Są. Musk jest niezwykle inteligentny, sam jest biegłym programistą, a ponieważ pochodzi z RPA (chociaż od lat mieszka w USA), jego angielski często bywa bardziej pasujący do tego, jak w sieci wypowiadał się ojciec Bitcoina. Poza tym Musk zrewolucjonizował już raz światowe finanse, wprowadzając pierwszy wygodny system płatności online (PayPal). Sam zainteresowany oczywiście nie potwierdza.