Najnowsza mobilna gra Bethesdy, The Elder Scrolls: Blades, to prawdopodobnie najlepszy dungeon crawl RPG w jaki grałem na telefonie. Gra prezentuje się lepiej niż niejeden tytuł pecetowy.
Serii The Elder Scrolls nie trzeba nikomu przedstawiać. Tytuły takie jak Morrowind czy Skyrim to klasyki komputerowego RPG, a The Elder Scrolls Online to jeden z bardziej udanych (i ostatnich prawdziwie żywych) MMO. Bethesda jest jednak świadoma, że rynek gier to nie tylko komputery i konsole, ale też, a właściwie przede wszystkim, urządzenia mobilne. Tylko jak przenieść charakteryzującą się od zawsze bardzo otwartym światem grę na ekrany smartfonów? Otóż: pozbawić tej otwartości, zachowując przy tym wiele elementów znanych z „dużych” kuzynów gry. To co opisuję poniżej, to wrażenia z nieukończonej jeszcze gry, do której uzyskałem dostęp przed premierą. Część elementów w finalnej wersji może więc różnić się od aktualnych doświadczeń z grą.
Ja: chciałbym dobry cRPG na Androida, Bethesda: The Elder Scrolls: Blades
Przyznaję, że dobrych RPG na smartfony jest wcale niemało, ale w większości są to remake’i klasyków z komputerów osobistych, jak chociażby smartfonowe wersje dawnych hitów studia Black Isle. W tym przypadku mówimy jednak o grze, która jest w pełni samodzielnym tytułem. Od poprzedników z „dużych” platform różni się m.in. tym, że świat gry jest bardzo silnie ograniczony. To jednak zrozumiałe.
Gra opowiada historię powracającej do rodzinnego miasta po latach nieobecności postaci. Powrót, jak to bywa w takich opowieściach, nastąpił w dość istotnym dla miejscowości momencie, gdyż właśnie za sprawą napaści i małego kataklizmu magicznego krajobraz przypomina nieco Warszawę pod koniec 1944 roku. Jest więc co odbudowywać.
Miasteczko to podstawa w mobilnym The Elder Scrolls
Tak, odbudowa miasteczka ma dość duże znaczenie dla samej gry. Miasteczko, owszem, może pełnić tę rolę co w klasycznych dungeon crawlach – kowal sprzedaje broń i zbroje, alchemik tworzy i sprzedaje mikstury itd. Tyle tylko, że stosowne budynki należy odbudować, a specjalistów zwykle trzeba uratować. Kowal, osoba niezbędna w każdej klasyczno-erpegowej mieścicie, jest pierwszym do uratowania. Wraz z rozwojem postaci rozwijamy też miasteczko – tak pod względem funkcjonalnym, jak i estetycznym. Do nas także należy decyzja jak je nazwać. Wraz z rozwojem postaci rozwijamy także samą miejscowość, która także zbiera coś na kształt doświadczenia. Nazwane „prestiżem” pozwala odblokowywać kolejne poziomy, by móc budować coraz lepsze budynki.
W miasteczku także otrzymujemy kolejne zadania, przy czym trzeba przyznać, że twórcy dobrze przemyśleli kwestię ich doboru. Istnieją zadania głównej linii fabularnej, ale nic nie stoi na przeszkodzie (a w sumie to wszystko nas zachęca), by sięgnąć po zadania poboczne. Podczas wykonywania tychże zbieramy nie tylko złoto i przedmioty, których możemy używać, ale też materiały budowlane. Tak, podziemia zastępują miejscowy market budowlany, a gobliny, najemnicy, bandyci czy szkielety pełnią rolę mrukliwej obsługi z Castoramy czy innego Obi – przechadzają się między tymi wszystkimi rzeczami pilnując, co by ich nikt nie zgarnął. Motywowani do kolejnych zadań jesteśmy więc dwojako – rozwojem własnej postaci, ale też własnego miasteczka.
Widać, że twórcy zostawili właśnie w tym elemencie miejsce do czerpania zysków z gry. Ludzie dość chętnie kupują elementy wizualne – ładniejsze skórki na budynki, sztandary czy posągi w chwili premiery gry zapewne zapełnią sklep w The Elder Scrolls: Blades.
Postać – czyli kim gramy w The Elder Scrolls: Blades
Klasyka. Tworzenie postaci w nowej grze Bethesdy kopiuje doskonale znane rozwiązania z innych części The Elder Scrolls. Mamy do wyboru typowe rasy Tamriel (zdyscyplinowanych Cesarskich, magicznych Bretonów, wojowniczych Redgardów, twardych Nordów, przebiegłych Khajitów, gadzich Argonian, twardych Orków, oraz elfy Leśne, Wysokie i Mroczne), a możliwości personalizacji jest naprawdę wiele. Każda z ras ma zalety i wady, chociaż te zmieniły się w stosunku do komputerowych wersji, głównie ze względu na inną mechanikę walki, która nie dopuszcza chociażby broni zasięgowej. Mój wybór padł wyjątkowo nie na Norda, a na Bretona.
Postać rozwijamy tu wybierając co poziom rozwinięcie wytrzymałości lub magii oraz przeznaczeniu punktów na rozwój czarów, zdolności pasywnych i aktywowanych umiejętności. Te ostatnie przypominają nieco stosowanie czarów, i, pomijając formę graficzną, niewiele się od nich różnią. Sprawiają jednak, że gra postacią walczącą stalą, a nie fireballami pozostaje ciekawa i zróżnicowana.
Rozwój postaci to także, poza doświadczeniem i płynących zeń umiejętności, wyposażenie. Te zbieramy lub kupujemy. Występuje ono w świecie gry jednak w dość skąpej ilości. Większość znajdowanych przedmiotów to albo materiały budowlane, albo składniki alchemiczne lub materiały kowalskie. Czasem znajdziemy też klejnoty. Ich znaczenie jest większe niż mogłoby się wydawać.
Zadania i błyskotki w The Elder Scrolls: Blades
Klejnoty to niezwykle ważna część gry. Za ich pomocą możemy np. przyspieszyć odbudowę budynku w miasteczku, przyspieszyć otwieranie skrzyń czy nieco wspomóc rozwój postaci. To waluta premium gry. Można obejść się bez niej, ale w świecie The Elder Scrolls: Blades znajdujemy ją, dość często, chociaż w bardzo małych dawkach. Jak będzie w finalnej wersji gry – zobaczymy.
Skrzynie, które spotykamy podczas misji, zamiast otworzyć się natychmiast, trafiają do specjalnego menu gdzie możemy je otwierać. O ile zwykłe (drewniane) otwierają się w kilka sekund, to te lepsze już kilka godzin. To rodzi potrzebę istnienia łotrzyków, którzy staliby się postaciami idealnymi do szybkiego expienia – aktualnie stosownej umiejętności w świecie gry brak. Możemy jednak przyspieszyć otwieranie skrzyń wydając na to wspomniane już klejnoty.
Zadania, które otrzymujemy najczęściej oznaczają konieczność pacyfikacji wrogów zgromadzonych na jakimś obszarze. Nie podróżujemy do niego, a zostajemy natychmiast przeniesieni w miejsce akcji. Brak więc otwartego świata z „dużych” The Elder Scrollsów.
Sterowanie i walka w The Elder Scrolls: Blades
Widzimy cały czas z perspektywy pierwszej osoby. To dobrze, bo nic nie zasłania widoku na szczegóły świata gry na stosunkowo niewielkim ekranie. Sterujemy ruchami naszej postaci na dwa sposoby. Albo wyznaczamy jej miejsce do którego ma pójść po prostu tam wskazując pacnięciem palca w ekran lub przytrzymujemy palec z lewej strony ekranu i przesuwamy wirtualnym d-padem. Przytrzymując palec z prawej także uruchamiamy wirtualny d-pad, tyle, ze służący do rozglądania się. Sterowanie bardzo łatwo opanować.
W trakcie walki zawsze centrujemy wzrok na przeciwniku. Liczba pojedyncza jest wskazana, bo tu walczymy zawsze z jednym wrogiem. Pozostali grzecznie czekają w kolejce lub kółeczku, niczym w filmach akcji – atakują dopiero gry ich kompan dostanie łomot i sami, z pewnością bogatsi o jego doświadczenia, sami przystępują do walki. Ciosy wyprowadzamy przytrzymując palec na celu. Rosnący wówczas okrąg określa siłę włożoną w cios. Idealnie jest gdy puścimy palec dokładnie gdy mniejszy, wewnętrzny okrąg, osiągnie wielkość większego, w którym się znajduje. Czary i umiejętności uruchamiamy przyciskając ich ikony. Tak samo korzystamy z eliksirów – czary widoczne są nad paskiem magii, umiejętności nad wytrzymałością.
Mamy jeszcze ikonę tarczy – używamy jej bardzo często, bo to klucz do przeżycia walki. Kiedy tylko opuszczamy gardę przeciwnicy chcą wykorzystać moment i atakują. Jeśli szybko zdołamy zasłonić się tarczą, niektórzy wrogowie są lekko oszołomieni przez około sekundę, co pozwala uzyskać całkiem ładne combo z dobrze wyprowadzonym ciosem. I tyle. Walka niby złożona nie jest, ale wciąga.
The Elder Scrolls: Blades – warstwa techniczna
The Elder Scrolls: Blades powala już przy pierwszym kontakcie. Taką grafikę widzieliśmy nie aż tak dawno na ekranach komputerów. Efektowna gra świateł, dynamiczne cienie, animacja poruszających się w świecie gry postaci – jest naprawdę dobrze. Szczególne wrażenia robią podziemia, w których zresztą spędzamy większość czasu.
Udźwiękowienie też jest bogate, chociaż tu wyraźnie widać, że jeszcze ni wszystko jest gotowe. Seria The Elder Scrolls słynie ze świetnej muzyki (ścieżek dźwiękowych z kilku części chętnie używam jako podkładu przy sesjach RPG). Tu mamy kilka dobrze nagranych kawałków, ale wydają się one powtarzać zdecydowanie zbyt często. Dźwięki generowane przez świat (kapiąca woda, szum wiatru, śpiew ptaków) brzmią dobrze i nie są natrętne. Trafieni przeciwnicy mają natomiast dość mały asortyment stęknięć, a że gra w znacznym stopniu sprowadza się do szlachtowania różnych niemilców, to obcujemy z tymi dźwiękami nad wyraz często.
Jak wydajny telefon potrzebny jest do grania w The Elder Scrolls: Blades
The Elder Scrolls: Blades wymaga dość mocnego telefonu, co jest w pełni zrozumiałe. Grę uruchomiłem na moim Xiaomi Mi 8, a więc wydajnym smartfonie, zeszłorocznym flagowcu chińskiej marki, z procesorem Qualcomm Snapdragon 845. Podczas gry nie zauważyłem żadnych problemów z wydajnością. W oficjalnej specyfikacji twórcy podają konkretne telefony jako zdolne do gry. Na liście nie ma mojego modelu, ale to nie stanowiło przeszkody. W The Elder Scrolls: Blades zagramy na:
• iPhone 6s lub nowszy
• iPhone SE
• iPad Pro
• iPad Mini 4 i 5
• iPad Air 2 i 3
• Samsung Galaxy S8/S8+
• Samsung Galaxy S9/S9+
• Samsung Galaxy S10/S10+
• Samsung Galaxy Note 8
• Samsung Galaxy Note 9
• Google Pixel 2/2XL
• Google Pixel 3/3XL
• OnePlus 5 lub nowszy
• Moto Z2 lub nowszy
• Essential Phone
• HTC U11/U11+
• HTC U12+
• LG V30
• LG G7 One
• Xiaomi Mi 6
• Xiaomi Mi Mix 2
• Xperia XZ Premium
• Xperia XZ1
• Razer Phone
• ZTE Nubia Z17
• Nokia 8
• Sharp Aquos R
• Asus ZenFone 4 Pro
• Huawei P20/P20 Pro
• Huawei Mate 20 Pro
• OnePlus 6T
Podsumowanie – The Elder Scrolls: Blades – o taki cRPG na Androida nic nie robiłem
Przyznaję, dawno nie wciągnęła mnie żadna gra mobilna – nowy The Elder Scrolls: Blades owszem. Gra nie jest jeszcze ukończona, wiele elementów może ulec jeszcze drobnym przekształceniom. Mam nadzieję, że nie zmieni się model ekonomiczny, a twórcy nie pójdą w stronę powszechnego wśród gier mobilnych „pay to win”. Na tę chwilę jest naprawdę znakomicie. Grafika, dźwięk, rozwój postaci, sama rozgrywka i ba, nawet jakaś fabuła – The Elder Scrolls: Blades gdy się ostatecznie ukaże może stać się numerem jeden w swojej kategorii. Czekam z niecierpliwością.