Elektroniki używamy coraz więcej, także tej mobilnej. Jednocześnie wciąż problem stanowi magazynowanie energii. Nic więc dziwnego, że popularne stały się dodatkowe, zewnętrzne baterie, czyli powerbanki. Niektóre, jak TP-Link TL-PB20100 pozwalają na naładowanie smartfonu kilka razy.
TP-Link coraz bardziej kojarzy mi się, poza sprzętem sieciowym, z technologiami mobilnymi. Po całkiem udanych smartfonach Neffos (jak choćby sex randki gay gorzow wlkp) kolejnym urządzeniem, które nieodmiennie związane jest z używaniem z dala od domu czy biura są powerbanki. Tak się składa, że jeden z modeli tego producenta, konkretnie TL-PB10400, używam od kilku lat prywatnie. Tymczasem do testów otrzymałem niedawno nowszy i znacznie bardziej imponujący TP-Link TL-PB20100. Co w nim imponującego? testowany dziś model ma pojemność aż 20100 mAh.
Opakowanie i wyposażenie
TP-Link TL-PB20100 dotarł do mnie w charakterystycznym dla tegoż producenta, białym, schludnym opakowaniu. Z pudełka można wyczytać kilka przydatnych informacji, jak chociażby jakim amperażem ładowania dysponuje powerbank czy to, kto wyprodukował same ogniwa siedzące wewnątrz.
Poza samym powerbankiem znajdziemy w opakowaniu także kabel USB A -> microUSB. Trochę szkoda, że jest on taki krótki oraz, że jest… jeden. Sam powerbank posiada dwa gniazda USB. Idealnym uzupełnieniem zestawu byłby chociażby kablem USB A -> USB typu C. W końcu coraz więcej urządzeń korzysta właśnie z tego typu gniazda. Poza tym w pudełku znalazła się także instrukcja obsługi. Z nią zapewne większość z was zrobi to co i ja: zignoruje.
Specyfikacja techniczna powerbanku TP-Link TL-PB20100
• Funkcje dodatkowe: Latarka diodowa
• Zawartość opakowania: TL-PB20100, Kabel Micro USB, Instrukcja użytkownika
• Środowisko pracy: Dopuszczalna temperatura pracy: 0℃~40℃
• Dopuszczalna temperatura przechowywania: -20℃~70℃
• Dopuszczalna wilgotność powietrza: 10%~90%, niekondensująca
• Dopuszczalna wilgotność przechowywania: 5%~90%, niekondensująca
• Wydajność: 20100mAh
• Moc wejściowa: 5V/2,4A
• Moc wyjściowa : każdy port maks. DC 5V/2,4A, w sumie maksymalnie dla obydwu portów DC 5V/3A
• Interfejs: 1 port Micro USB, 2 porty USB 2.0, Sześciostopniowy wskaźnik poziomu naładowania baterii LED, Przycisk do wyświetlenia poziomu baterii
• Kompatybilność: Urządzenia smart z systemem iOS, Android, Windows i większość urządzeń zasilanych poprzez USB
• Waga: 344g
• Wymiary: 61,2 x 22,4 x 150,0 mm (2,4 x 0,8 x 5,9 cali)
Powerbank TP-Link TL-PB20100 z bliska
TP-Link wiele swoich urządzeń utrzymuje w charakterystycznej, białej kolorystyce. Mam nieodparte wrażenie, że jest to ruch wykonany w stronę miłośników pewnej marki. Skąd ten wniosek? Na opakowaniu znajdziemy m.in. informację o liczbie ładowań iPhone’a 6S oraz iPada Pro, które można jednorazowo przeprowadzić korzystając z powerbanku TP-Link TL-PB20100. Dla równowagi wciśnięto tam podobny przelicznik dla Samsunga Galaxy S7. Stylistyka urządzenia ma jednak ewidentnie skłonić do zakupu miłośników iGadżetów.
Biały (i miejscami niebieski) plastik, z którego wykonano główną część obudowy jest dość solidny i nie poddaje się naciskowi. Jest to ważna cecha dla urządzenia, które już z samego założenia ma być mobilne. TP-Link TL-PB20100 wyposażono w trzy gniazda. MicroUSB służy do ładowania samego powerbanku, a dwa USB A (czyli typowe gniazda USB, znane wam z komputerów, laptopów czy też ładowarek USB) zapewniają prąd dla podłączonych do niego urządzeń.
Obok znajdziemy także niewielką, ale dość silną diodę LED, służącą za podręczną latarkę. Na obudowie znajduje się jeden, ładnie wpasowany w bryłę urządzenia przycisk, za pomocą którego np. uruchomimy latarkę lub sprawdzimy stan naładowania TL-PB20100. Informację poda nam sześć diod, dość dyskretnie wpasowanych w obudowę powerbanku.
Producenci powerbanków mierzą się stale z jednym problemem: relacją masy urządzenia, do jego pojemności. Tu niestety sprawa jest jasna: ogniwa swoje ważą, a tym samym pojamny powerbank jest też zwykle gadżetem dość ciężkim. I chociaż TP-Link TL-PB20100 nie nadaje się za bardzo do ewentualnej samoobrony, to wynika to raczej z jego plastikowej obudowy, a nie z masy. Ta wynosi bowiem 345 g. Całkiem sporo jak na mobilne, z założenia, urządzenie. Jest to jednak wartość w pełni uzasadniona.
Dużo, dużo mocy czyli TP-Link TL-PB20100 w akcji
A uzasadnieniem tym jest pojemność zastosowanych ogniw. 201000 mAh to naprawdę dużo. Jest ich łącznie 6, a ich łączne pojemność jest imponująca. Zdaniem producenta ogniwa te trzymają pojemność całkiem nieźle także w zimowych temperaturach. Muszę przyznać, że miałem okazję użytkować TP-Link TL-PB20100 zimą i rzeczywiście nie zaobserwowałem szczególnie wyraźnego spadku liczby ładowań uzyskiwanych na testowanym powerbanku. Same ogniwa są z pewnością zaletą urządzenia.
TP-Link nie buduje ich jednakże sam, zostały one wytworzone przez LG. Tak, nie każdy wie, że firma, która znamy z telewizorów i monitorów jest jednym z największych koncernów chemicznych na świecie, a jej nazwa składa się z pierwszych liter nazw dwóch „składowych” części: Goldstar (pamiętacie te telewizory z lat 90?) oraz Lucky Chemical Company. Ale to temat na zupełni osobną historię…
Wróćmy do TP-Link TL-PB20100. Model ten może pochwalić się nie tylko pojemnymi modułami wewnątrz, ale dość ciekawą technologią określaną przez producenta jako inteligentne ładowanie. Porty USB powerbanku dostosowują moc z jaką ładowane są urządzenia do niego podłączone. Pozwala to ładować skutecznie urządzenia wymagające sporo mocy, jak i zasilenie w bezpieczny sposób tych korzystających z baterii o niskiej pojemności, jak np. smartwatche. Producent podaje iż wyjścia USB oferują napięcie 5 V przy natężeniu 2,4 A co, jak pewnie nieliczni pamiętają z lekcji fizyki w szkole, oznacza moc 12 W. Jednocześnie są to dane dla obciążenia pojedynczego portu. Dla obu gniazd USB niejako „do podziału” jest 3 A przy napięciu 5V, czyli teoretyczna moc całego urządzenia to 15 W. To oczywiście pewne uproszczenie, ale pozwala na porównanie z innymi ładowarkami i powerbankami.
Jak sprawdza się TL-PB20100 w praktyce? Wyśmienicie. Powerbank towarzyszył mi w dość licznych wypadach do Warszawy, które dzięki uprzejmości PKP ostatnimi czasy zamiast 3 godzin trwają około 4. TP-Link TL-PB20100 towarzyszył mi także podczas tegorocznego IEM’u. Biorąc ten powerbank właściwie nie musiałem mieć ze sobą ładowarki. Bez względu na to, jaki telefon używałem w danym momencie, byłem w stanie naładować go kilkukrotnie korzystając z „zatankowanego do pełna” powerbanku TP-Linka.
Za pomocą TP-Link TL-PB20100 ładowałem: bezprzewodowe słuchawki Microlab T1, mobilny router 4G TP-Link M7450, a także smartfony: Honor 9 Lite (około 50 min), Motorolę Moto G5S (około 1h), UMI Max (1h 12 min) oraz , ostatnio, Alcatel 5 (48 min). Każde z urządzeń współpracowało bez zarzutu. Czas ładowania był oczywiście zróżnicowany, ale nie odbiegał, poza jednym wyjątkiem, od tego uzyskiwanego na ładowarkach dostarczonych przez producenta. Wspomnianym wyjątkiem jest Moto G5S, która na producenckiej ładowarce korzysta z tzw. super charge, podczas gdy przy użyciu teoretycznie dysponującego podobnym amperażem (2,4 A zamiast 2,5 A) powerbanku ładowanie odbywało się „normalnie”.
Podsumowanie – TP-Link TL-PB20100 dobry kumpel w podróży
Jeżeli potrzebujecie przenośnego źródła energii, raczej do torby czy plecaka niż do kieszeni, to TP-Link TL-PB20100 sprawdzi się znakomicie. Osobiście spodziewam się, że gadżet będzie mi towarzyszył w tym roku nie tylko w podróżach służbowych, ale także wakacyjnych. Jeśli zdołam na jakiekolwiek wakacje w tym roku pojechać, na co się nie zanosi.
Dla tych, którym jednak obowiązki pozwalają na więcej luzu wykorzystywanego na wycieczki, TP-Link TL-PB20100 może być idealnym zakupem. Dzięki dwóm gniazdom USB naładujecie więcej urządzeń, a ponieważ prąd ładowania jest całkiem silny, powinno to zabrać niewiele czasu. Jeśli natomiast jeździcie na wyjazdy służbowe pociągami (w których to nadal gniazdko elektryczne bywa novum) to biało-niebieski powerbank TP-Link zaliczam wręcz do kategorii „must have”.