Masz do wydania „dwa kafle” i stoisz przed wyborem komputera do gier. 2000 zł to niedużo jak na ten cel, ale można złożyć w tej cenie coś na tyle wydajnego, że wstydu nie będzie. Zatem uwaga: tłumaczę jaka konfiguracja będzie na ten moment najlepszą do gier gdy budżet kończy się na 2000 złotych.
Nie ma co kryć – kryterium ceny nadal bywa u nas decydujące. Niestety przy zakupie elektroniki także musimy nieco bardziej niż nasi koledzy i koleżanki z lepszej części Europy kombinować. A zatem kombinujmy! Zadanie: komputer do gier przy budżecie ledwie 2000 zł.
Śrubokręt w dłoń, będziemy składać – czyli składak vs gotowiec
Przywykliście zapewne do tego, że gdy mówię o komputerach, skupiam się na rozwiązaniach gotowych. To prawda. Wynika to głównie z faktu, że taką fabryczną konfigurację łatwiej jest przyrównać do innych, prościej omówić, oraz, co jest niestety prozaiczne, trafia do większej liczby ludzi. Tak, zdecydowana większość jest przekonana, że składanie komputera to rocket science.
Ci, którzy mają już nieco wiedzy i doświadczenia wiedzą, że sam montaż to kaszka z mleczkiem. Proste łączenie klocków. Trudniejszy jest natomiast wybór optymalnie dopasowanych, lub nawet właściwych klocków.
Dlatego gotowiec jest rozwiązaniem dla osób, których wiedza dotycząca technikaliów jest raczej niewielka. Tematykę gotowiec vs składak poruszę w osobnym artykule już niedługo.
Przy budżecie 2000 zł, a więc mocno ograniczonym, musimy liczyć się z każdą wydaną złotówką. Dlatego tutaj wynik jest jednoznaczny: składak. Nie będę tu nawet brał pod uwagę gotowca, bo zwyczajnie będzie w tej cenie słabiutko.
Podzespoły, czyli z czego będziemy składali nasz komputer do gier za 2000 złotych?
Pamiętajmy, że mówimy o komputerze do gier. Czyli priorytetem będą tu procesor oraz karta graficzna. W grę wchodzą wyłącznie podzespoły nowe. Uznajemy, że nie jest nam potrzebny napęd optyczny. Nie liczymy też jakiegokolwiek softu, zwłaszcza, że możliwość przenoszenia licencji Windows na inne komputery uratowała niejeden portfel.
Jeśli chodzi o cel to chcemy jak najlepszej wydajności w grach, w rozdzielczości Full HD 1920 x 1080. Kultura pracy, walory estetyczne czy wydajność w programach do pracy pozostają kwestiami drugorzędnymi.
Procesor, czyli dwa czy cztery rdzenie?
Mając w głowie to iż kupujemy komputer do gier, musimy pamiętać o złotej zasadzie równowagi między procesorem i kartą graficzną. Połączenie słabego CPU z mocną grafiką skutkować będzie ograniczeniem tej drugiej. Natomiast sytuacja odwrotna: mocny procesor i słabe GPU skutkować będzie biedną wydajnością w grach.
Dwa czy cztery rdzenie? W naszym skromnym budżecie zmieścimy się nawet kupując procesor czterordzeniowy. Niestety nie będzie to rozwiązanie optymalne. Najtańszy bowiem CPU z nowych Core i5, skądinąd bardzo zacny model Core i5-7400 kosztuje niemal 800 zł. Podsumowując: zostanie nam tak niewiele na całą resztę, że z trudem zdołamy wysupłać kasę na kartę graficzną pokroju dość cieniutkiego Radeona RX460.
Kupując jednostkę dwurdzeniową możemy sporo zaoszczędzić. I o ile do niedawna naturalnym wyborem oszczędnego gracza były procesory Core i3, o tyle obecnie sytuacja stała się dość ciekawa.
Core i3 kosztują około 500 złotych. To wyraźnie mniej niż Core i5 i teoretycznie powinny nas zaciekawić, skoro budujemy tani komputer do gier. Jednakże Intel wypuścił także nowe procesory Pentium, bazujące na tym samym rdzeniu Kaby Lake. Procesor Intel Pentium G4560 od Core i3 7100 odróżnia głównie, chociaż nie tylko, różnica ledwie 400 MHz częstotliwości oraz… prawie 300 złotych ceny.
Nowe Pentium z generacji Kaby Lake mają, podobnie jak ich poprzednicy, dwa rdzenie. Jednakże teraz wzbogacono te budżetowe jednostki o niedostępny wcześniej Hyper Threading. Czyli nadal mamy dwa rdzenie, ale już liczba obsługiwanych jednocześnie wątków wzrosła do czterech.
To nakazuje wątpić w zasadność wydawania znacznie większych pieniędzy na Core i3. Jeśli już ładujemy złotówki w CPU, to weźmy Core i5. Mamy tu bowiem nie tylko cztery fizyczne rdzenie, ale też Turbo Boost. My jednak tych złotówek nie mamy, więc bierzemy Pentium G4560, co pozwoli nam zaoszczędzić na lepszą kartę graficzną, nie tracąc przy tym mocno na wydajności CPU.
Właśnie wydaliśmy 249 zł. Zostało nam już tylko 1751 złotych.
Płyta główna do taniego komputera do gier? Tania.
Kiedyś, to co zaraz powiem, byłoby małą herezją. Gdy nie masz kasy, nie szalej z płytą główną. Kiedyś, w czasach równej rywalizacji AMD i Intela (której to powrotu może jesteśmy świadkami właśnie teraz dzięki nowym AMD Ryzen), płyta miała olbrzymie znaczenie.
Kontroler pamięci był bowiem częścią chipsetu płyty, ten także wpływał na szybkość z jakim CPU komunikował się z innymi podzespołami. Dziś, gdy wiele elementów zintegrowanych jest wewnątrz procesora, wybór płyty głównej to kwestia potencjału overclockerskiego oraz dalszej rozbudowy komputera. Przy dość niskim budżecie nie możemy wybrzydzać.
Nasz wybór pada więc na tanią płytę MSI H110M PRO-VD PLUS. Budżetowy model z ledwie dwoma slotami na pamięć RAM, niewielką liczbą gniazd USB i SATA. Jednocześnie płyta posiada wzmacniacz słuchawkowy MSI Audio Boost, przejrzysty i czytelny UEFI oraz pełną, trzyletnią gwarancję. Ma także diody sygnalizujące ułatwiające podstawową diagnostykę w razie problemów. No i, w naszym dzisiejszym przypadku najważniejsze, jest tania.
Uszczupliliśmy więc nasze zasoby o 219 zł. Zostało już tylko 1532 złote.
Pamięć RAM, czyli nieco szybciej niż standard. I tanio.
Właściwie w większości współczesnych gier 8 GB pamięci RAM to takie „akurat tyle potrzeba”. Fajnie by było móc władować więcej, bo jak wiadomo Windows dowolną pojemność zdoła zagospodarować, ale siana mamy niewiele. Kupujemy więc tanie moduły pamięci RAM rodzimego GoodRAM o pojemności właśnie 8 GB o częstotliwości 2400 MHz i opóźnieniach CL15. Cena jest dokładnie ta sama co modułów o niższej częstotliwości (2133 MHz). Różnicy wprawdzie nie zauważymy, ale zawsze mamy tę miłą świadomość, że mamy coś ponadstandardowego.
Wydaliśmy 239 zł. Pozostało nam już jedynie 1293 złote. A zostało jeszcze kilka rzeczy do kupienia by zbudować nasz komputer do gier.
Dysk twardy, czyli na SSD i tak nas nie stać
Składamy tani komputer do gier. Dysk twardy nie jest więc komponentem priorytetowym. Ba, jest nieco niechcianym wydatkiem, ale jednocześnie wydatkiem koniecznym.
Decydujemy się oszczędzić dość wyraźnie. Sięgamy po dysk Toshiby o pojemności 1000 GB, prędkości obrotowej 7200 obrotów na minutę i 64 MB pamięci cache. Będzie dość głośno, będzie mega powolnie względem współczesnych nośników SSD. Ale jest tanio.
Wydaliśmy 210 złotych. Nasz portfel skurczył się do 1083 złotych.
Obudowa, czyli bierzmy co się da. Wraz z zasilaniem.
Tu nie będzie szaleństw. Musi być tanio i tego nie przeskoczymy.
Wybieramy tanią obudowę SilentiumPC Brutus M10. Jest dość schludna, chociaż nie powala urokiem. Posiada jednak wyjścia przednie w postaci gniazd USB 3.0, a także już zamontowany, dość cichy wentylator 80 mm. Ponadto Brutus M10 ma wbudowany czytnik kart pamięci. Mała rzecz, a cieszy. Obudowa kosztuje nas 99 zł.
Zasilacz to sprawa bardziej zawiła. Osobiście jestem przeciwnikiem stosowania najtańszych zasilaczy, gdyż te są de facto często zagrożeniem dla komputera. Odkąd wybuchł mi chiński zasilacz w rękach, a było to już około dekadę temu, mam do nich ograniczone zaufanie.
Dlatego sięgamy po może mniej mocny, ale bardziej sprawdzony zasilacz Chieftec GPA-400S8. Jego moc znamionowa to 400W, i to powinno bez problemu wystarczyć, by zasilić nasz nowy komputer do gier. Zasilacz kosztuje nas 139 zł.
Razem na zasilacz i obudowę wydaliśmy 238 złotych. Pozostało 845 złotych. Szykuje się więc największy, bo i najistotniejszy zakup.
Karta graficzna, czyli tanio i do grania?
Jak się okazuje nie musi być aż tak tania. Na grafikę mamy do wydania nieco ponad 800 złotych, co pozwala już nieco powybrzydzać. Prawdę mówiąc wybór w tym zakresie jest jeden. Jest to Radeon RX470. Decydujemy się na wersję G1 Gaming od Gigabyte.
I zanim fanboye nVidii rzucą się na mnie z krzykiem, że do gier to tylko GeForce, to muszę się wytłumaczyć. Tak, wiem, że GTX 1060 jest fajniejszą kartą. Niestety, nie zmieścimy się w budżecie jeśli zdecydujemy się właśnie na taką grafikę. Różnica niby niewielka, bo około 120-150 złotych. Trzeba jednak pamiętać, że będzie to wówczas nie tylko przekroczenie budżetu, ale też zakup karty w wersji z 3 GB pamięci, a więc modelu nieco słabszego niż pełna, 6 GB wersja. Bo nie wiem czy wiecie, ale GTX 1060 w wersji 3 GB ma nie tylko mniej pamięci, ale i jednostek teksturujących niż jego „starszy brat”.
Oczywiście nadal pozostaje kartą odrobinę wydajniejszą niż RX 470. Jeśli możecie lekko nagiąć budżet, to kupcie GTX 1060, choćby w wersji z 3 GB pamięci VRAM.
My jednak skupimy się na naszym wariancie, który mieści się w założonej kwocie. Udało nam się zbudować komputer do gier za 2000 złotych.
Jak sprawdzi się wybrana grafika? Karta ta zapewni przyzwoitą wydajność w każdym tytule, pod warunkiem, że gramy na Full HD i nie liczymy na ultra. Wygrywa przy tym dość wyraźnie z GTX 1050Ti, a różnica dzieląca ją do GTX 1060 nie jest szczególnie duża. Sięgamy po tanią, a jednocześnie sprawdzoną wersję od Gigabyte. Ma całkiem przyzwoite chłodzenie, a przy tym jest tanim wariantem.
Na Radeona RX470 4GB produkcji Gigabyte wydaliśmy właśnie 800 złotych. Zostało nam 45 złotych. Czy możemy jakoś zboostować naszą maszynkę za tę pozostałą „fortunę”? Nieszczególnie. Możemy za to zjeść dobry obiad na mieście, albo zakupić jakąś grę jeśli jest ciekawa promocja. Polecam chociażby portale sexi randki.
Gdyby zostało nam choćby 30 złotych więcej, proponowałbym zmienić chłodzenie procesora na coś lepszego niż stockowy wentylator. Niestety wyjechalibyśmy poza budżet. Poza tym stockowe chłodzenie jest całkiem ok jak nie zamierzamy kręcić naszej nowej maszyny.
Komputer do gier złożony, 2000 PLN wydane, i co dalej?
Wydaliśmy pieniądze, złożyliśmy komputer i w co pogramy? We wszystko. Słowo.
Na tę chwilę taka konfiguracja uciągnie każdy tytuł, chociaż musimy się liczyć z pewnymi ograniczeniami. Przede wszystkim wiele rzeczy będzie nam się wgrywało niemiłosiernie długo. Taki urok posiadania dysku talerzowego w erze SSD. Nie ma jednak tragedii, bo gry plansza, rozgrywka, etap się zładują, dalej jest już dobrze, a powolny HDD nie ma wiele do gadania.
Poniższe wyniki to oczywiście efekt głównie uzyskany za sprawą wydajnej karty graficznej. Jest zaskakująco dobrze, a procesor nie okazał się wielkim hamulcowym tej konfiguracji. Wszystkie gry w rozdzielczości Full HD oczywiście. Nie polecam bawić się w wyższych, bo raz, że procek już zupełnie odpadnie, to i karta graficzna po prostu nie da sobie rady.
W Battlefield 1 zagramy na ustawieniach wysokich mieszanych nawet z ultra! Serio. Zwykle będziemy mieli około 63 FPS, co w zupełności wystarczy do przyjemnego grania. Gra ta bowiem polega w olbrzymim stopniu na karcie graficznej i słabszy CPU w tym przypadku nie powinien mocno zaboleć.
W CS:GO osiągniemy wynik nieco słabszy niż można się było spodziewać, a mianowicie średnio około 144 FPS, ale z dropami do około 100 FPS. CS:GO po prostu jest grą, która dość równo korzysta z potencjału karty graficznej jak i procesora.
Wiedźmin 3 na ustawieniach wysokich będzie nam śmigał w okolicach 55 FPS, z najniższymi dropami do około 50 FPS. To absolutnie wystarczające w tego typu produkcji.
Nie wspominam nawet o popularnych produkcjach MMO takich jak League of Legends czy Heroes of the Storm. Tu będziemy mieli wyniki na poziomie przekraczającym wartości 200 FPS, czyli kosmos.
Brzmi jak bajka? Nie. Po prostu Intel nieco strzelił sobie w stopę tworząc Pentium G4560. Procesor ten ustępuje bowiem Core i3 7100 dosłownie o kilka procent, i może śmiało stawać w szranki ze starszymi Core i3 czwartej generacji. I co więcej, wygra z nimi właściwie w każdym zastosowaniu! Wydaje mi się, że sprzedaż Core i3 będzie tego sezonu słaba.
Budowa tego zestawu nie byłaby możliwa, gdyby nie odważny ruch Intela z dodaniem do Pentiumów HT. Procesory te zyskały bowiem niezłego kopa, a cena modelu G4560 jest aż podejrzanie niska.
Podsumowując: za 2000 złotych zbudowaliśmy maszynę, która radzi sobie z najnowszymi grami, i to w nielichych ustawieniach.